Europa ma powoli dosyć zaciskania pasa

Spowolnienie gospodarcze odsuwa w czasie redukcję deficytu państwa do średniookresowego celu 1 proc. PKB.

Publikacja: 29.04.2013 00:09

Polska w Środku stawki w Ue pod względem zadłużenia

Polska w Środku stawki w Ue pod względem zadłużenia

Foto: Rzeczpospolita

Na koniec 2012 r. zadłużenie sektora instytucji rządowych i samorządowych, liczone według metodologii unijnej, wyniosło w Polsce 55,6 proc. PKB – wynika z danych przedstawionych przez Eurostat (unijny urząd statystyczny). W porównaniu z 2011 r. relacja długu do PKB spadła o  0,6 pkt proc. i był to pierwszy spadek od 2007 r.

Na tle krajów Unii Europejskiej wskaźniki zadłużenia Polski nie wyglądają źle. Pod względem wysokości długu (w stosunku do PKB) znaleźliśmy się w 2012 r. na 13. miejscu. Wyższe zadłużenie ma większość krajów Europy Zachodniej – z Grecją i Włochami na czele (odpowiednio 156,9 proc. PKB oraz 127 proc. PKB), a jedynym krajem z naszego regionu, w którym dług jest wyższy od naszego, są Węgry.

Silny impuls fiskalny

Polska należy też do tych nielicznych krajów, którym udało się obniżyć wskaźnik zadłużenia w porównaniu z 2011 r. – Nie licząc Grecji, której dług został zrestrukturyzowany, i Węgier, gdzie znacjonalizowano OFE, w Polsce miał miejsce największy spadek relacji długu do PKB – komentował resort finansów. W całej UE wzrosła ona o 2,8 pkt proc.

Polski dług, podobnie jak w poprzednich latach, pozostaje poniżej referencyjnego poziomu 60 proc. PKB wynikającego z fiskalnego kryterium konwergencji.

Także zadłużenie liczone według polskiej metodologii (nie uwzględnia ona m.in. zadłużenia Krajowego Funduszu Drogowego) zmniejszyło się w 2012 r. do 52,7 proc. PKB z 53,5 z proc. na koniec 2011 r. Mimo spadku wciąż ocieramy się jednak o limity zadłużenia, które zostały wyznaczone w ustawie o finansach publicznych oraz w konstytucji. Dlaczego?

W 2008 r. otworzyła się nowa karta w historii polskiego zadłużenia. Globalny kryzys finansowy i dekoniunktura gospodarcza od II połowy 2008 r. nie pozostały bez wpływu na nasze finanse publiczne.

W reakcji na kryzys rząd (Donalda Tuska) zdecydował się kontynuować rozpoczęty jeszcze w 2007 r. (przez rząd Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego) proces pobudzania gospodarki poprzez obniżanie obciążeń podatkowych.

Głównymi elementami tego impulsu fiskalnego było obniżenie stawek w podatku dochodowych od osób fizycznych (z trzech stawek 19, 30 i 40 proc. do 18 i 32 proc. od 2009 r.), ulga prorodzinna (od 2008 r.), obniżenie składki rentowej (od 2007 r. z 12 do 8 proc.), wysoka waloryzacja rent i emerytur (w 2009 r.).

– Skutkiem tych działań był wzrost dochodów do dyspozycji gospodarstw domowych, który przyczynił się do wzrostu spożycia indywidualnego w 2009 r. o 2,1 proc. pomimo równoczesnego wzrostu stopy oszczędności wskutek obaw wynikających z kryzysu – analizuje resort finansów. W dużej mierze to właśnie popyt konsumpcyjny, który stanowi ok. 60 proc. PKB, pozwolił na to, że w 2009 r. polska gospodarka w ogóle się rozwijała (PKB wzrósł o 1,6 proc.).

Gwałtowny wzrost deficytu

Ale efektem impulsu fiskalnego był także znaczący ubytek dochodów publicznych. Jak wynika z danych GUS, dochody sektora instytucji rządowych i samorządowych (według ESA 95) spadły do 37,2 proc. PKB w 2009 r. z 39,5 proc. w 2008 r. i 40,3 proc. PKB w 2007 r.

Konsekwencje dla finansów publicznych były o tyle boleśniejsze, że podjętym decyzjom o obniżeniu klina podatkowego nie towarzyszyły działania systemowe ograniczające wydatki, ani w 2008 r., gdy sprzyjała temu bardzo dobra koniunktura, ani w 2009 r. W tym roku państwo intensyfikowało też wydatki na inwestycje, także te wspierane funduszami pomocowymi z UE (z puli na lata 2007–2013). W efekcie działania realizowane przez rząd, choć przyczyniły się do podtrzymania popytu krajowego w czasie kryzysu, doprowadziły równocześnie do gwałtownego wzrostu deficytu sektora finansów publicznych – zauważa resort finansów.

Znaczny spadek dochodów już w IV kw. 2008 r., przy wysokiej dynamice wydatków w całym roku, spowodował, że luka w finansach państwa w 2008 r. sięgnęła 3,7 proc., przekraczając wyraźnie referencyjny poziom 3 proc. PKB. W rezultacie w lipcu 2009 r. Rada Ecofin podjęła decyzję o objęciu Polski procedurą nadmiernego deficytu i wyznaczyła termin na jego skorygowanie do 2012 r.

Zacieśnianie

W 2009 r. deficyt wzrósł bardzo gwałtownie – do 7,4 proc. PKB, a w 2010 r. do rekordowych 7,9 proc. PKB.  Polska musiała wejść na ścieżkę zacieśnienia w finansach publicznych. Podejmując szereg działań, czasami bolesnych dla społeczeństwa lub kontrowersyjnych (np. podwyżka stawek podatku VAT od 2011 r., zmniejszenie składki do OFE, zamrożenie płac w administracji publicznej, likwidacja wcześniejszych emerytur, podwyżka składki rentowej po stronie pracodawców), udało się zredukować deficyt do 5 proc. PKB w 2011 r.

W 2012 r. (według tzw. pierwszej notyfikacji) deficyt wyniósł 3,9 proc. PKB wobec wcześniej szacowanych 3,5 proc. Ministerstwo Finansów w komentarzu do danych (z 22 kwietnia) wprost oświadczyło, że spodziewa się zdjęcia z Polski procedury nadmiernego deficytu dopiero w przyszłym roku. Jednocześnie zapowiedziało utrzymanie konsolidacji fiskalnej i redukcję deficytu do 3,5 proc. PKB w tym i przyszłym roku.

Minister finansów Jacek Rostowski wyjaśniał, że wyższy od szacunków deficyt za 2012 r. wynikał z czynników obiektywnych, niezależnych od działań rządu, m.in. głębszego spowolnienia gospodarczego oraz opóźnień w reakcji w polityce monetarnej.

Potrzebne reformy

O ile jednak wzrost deficytu w czasie kryzysu ma uzasadnienie, to jego wysoki poziom także w latach wcześniejszych wskazuje, że nierównowaga finansów publicznych w Polsce ma charakter strukturalny. W latach 2005–2012 luka między dochodami a wydatkami tylko trzy razy była niższa niż 3 proc. PKB (w 1999 i 2000 r. oraz w 2007 r. wynosiła tylko 1,9 proc.).

Jak wylicza Ministerstwo Finansów, od połowy lat 90. deficyt sektora kształtował się przeciętnie na poziomie 4,7 proc. PKB, tj. o 3,7 proc. powyżej średniookresowego celu budżetowego (MTO), ustalonego dla Polski na poziomie 1 proc. PKB. Tego średniookresowego celu nie udało się osiągnąć nawet w okresie prosperity, kiedy to saldo w sektorze finansów publicznych powinno być wyraźnie lepsze.

Największym wyzwaniem przed polityką fiskalną w Polsce jest więc obniżenie deficytu sektora rządowego i samorządowego do średnio 1 proc. PKB. Byłoby to nie tylko spełnienie wymagań stawianych członkom UE, ale także zapobiegłoby procyklicznej polityce budżetowej. „Wysoki poziom deficytu strukturalnego będzie nieuchronnie prowadził do lawinowego narastania długu publicznego, ograniczając swobodę kształtowania przyszłej polityki antycyklicznej" – ostrzegał jeszcze w 2003 r. ówczesny minister gospodarki Jerzy Hausner.

Do zmniejszenia deficytu przyczynić się może wprowadzenie na stałe (od 2013 r.) reguły wydatkowej, która ograniczałaby maksymalny wzrost wydatków sektora (z pewnymi wyjątkami), w tym także tzw. wydatków sztywnych. Miałyby one rosnąć średnio realnie o 1 proc., przy czym ten limit mógłby być zawieszany w czasie głębokiej dekoniunktury.

Jednak konieczne wydają się także głębokie reformy strukturalne. Jak diagnozował Hausner, to tzw. wydatki sztywne  (prawnie zdeterminowane, np. subwencje dla JST, dotacje dla FUS i KRUS) decydują o kształcie budżetu i szerzej – finansów publicznych. Ich udział w ogólnych wydatkach budżetu centralnego systematycznie wzrastał od połowy lat 90. W 1998 r. wynosił 46,3 proc., w 2002 już  67 proc., a w 2010 r. – 76 proc.

Jakie limity długu w Polsce

Polska ma bardzo silne wewnętrzne ograniczenia dotyczące zadłużenia sektora finansów publicznych w relacji do PKB. Pierwszy próg ostrożnościowy to 50 proc. PKB (liczonego według polskiej metodologii). Po jego przekroczeniu stosunek budżetu państwa do dochodów budżetu w projekcie ustawy budżetowej uchwalanej przez rząd nie może być wyższy niż w poprzedniej ustawie. Polska przekroczyła ten próg i obecnie relacja deficytu do dochodów nie powinna przekraczać 11,9 proc. Drugi próg ostrożnościowy to 55 proc. PKB. Po jego przekroczeniu w budżecie państwa nie powinno być (mówiąc w skrócie) w ogóle deficytu. Oznacza to w praktyce podwyżkę podatków i bardzo ostre cięcia wydatków. Polska najbliżej tego poziomu była w 2011 r., choć po części było to efektem silnego osłabienia złotego, m.in. w wyniku spekulacji, na koniec roku (to właśnie na koniec roku dług denominowany w walutach obcych był przeliczany na złote). Ostatni próg to 60 proc. PKB (jest on zapisany w konstytucji, dwa wcześniejsze – w ustawie o finansach publicznych). Jego przekroczenie przewiduje m.in. konsekwencje podobne jak przy 55-procentowym progu oraz podjęcie działań sanacyjnych, zmierzających do obniżenia długu całego sektora poniżej 60 proc. PKB. Komisja Europejska chce, by kraje UE także w swoim prawodawstwie wpisały różne procedury ograniczające wzrost zadłużenie powyżej 60 proc. PKB (według metodologii UE). Polska może służyć w tym względzie najlepszym przykładem.

Na koniec 2012 r. zadłużenie sektora instytucji rządowych i samorządowych, liczone według metodologii unijnej, wyniosło w Polsce 55,6 proc. PKB – wynika z danych przedstawionych przez Eurostat (unijny urząd statystyczny). W porównaniu z 2011 r. relacja długu do PKB spadła o  0,6 pkt proc. i był to pierwszy spadek od 2007 r.

Na tle krajów Unii Europejskiej wskaźniki zadłużenia Polski nie wyglądają źle. Pod względem wysokości długu (w stosunku do PKB) znaleźliśmy się w 2012 r. na 13. miejscu. Wyższe zadłużenie ma większość krajów Europy Zachodniej – z Grecją i Włochami na czele (odpowiednio 156,9 proc. PKB oraz 127 proc. PKB), a jedynym krajem z naszego regionu, w którym dług jest wyższy od naszego, są Węgry.

Pozostało 91% artykułu
Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli