Urzędy skarbowe sprawdzają, czy sportowcy prawidłowo rozliczają się z podatków. Efekt – pierwsze sprawy w sądzie skarżące decyzje urzędników skarbowych, którzy podważają stosowane od lat 90. sposoby rozliczania zawodników i klubów. Adam Skórnicki, żużlowiec klubu Start Gniezno, dotarł aż przed oblicze Naczelnego Sądu Administracyjnego. Niestety, orzeczenie ostatniej instancji nie było dla niego korzystne.
Brakuje 13 procent
– Podatnik dokonał błędnego rozliczenia podatku, zaliczając przychody uzyskane z tytułu uprawiania sportu do przychodów z działalności gospodarczej i opodatkowując je podatkiem liniowym według stawki 19 proc. – czytamy w orzeczeniu NSA.
1 mln złotych rocznie mogą wynieść dopłaty podatku dochodowego od najlepszych żużlowców
Oznacza to, że zawodnik powinien dopłacić po 13 proc. podatku do stawki 32 proc. za pięć lat wstecz. Sąd podtrzymał stanowisko skarbówki, że sport jest działalnością wykonywaną osobiście, a nie gospodarczą. – Nie można przychodów z tytułu udziału w zawodach zaliczać do działalności gospodarczej – przekonuje sędzia NSA Zbigniew Romała.
Takie stanowisko oburzyło działaczy sportowych. – Fiskus kontroluje nas regularnie, nigdy nie było żadnych zastrzeżeń co do sposobu rozliczeń – podkreśla Ryszard Kowalski, wiceprezes Ekstraligi Żużlowej. – Wszyscy akceptowali ten stan rzeczy, nie tylko w żużlu, ale we wszystkich dyscyplinach sportu. Dlaczego teraz każe nam się dopłacać miliony złotych?