25 lat wolnego rynku w Polsce

Przez 25 lat zrobiliśmy bardzo wiele. Sporo rzeczy nam się nie udało. Przed nami mnóstwo trudnych wyzwań.

Aktualizacja: 04.06.2014 10:29 Publikacja: 04.06.2014 07:41

25 lat wolnego rynku w Polsce

Foto: Fotorzepa, Adam Burakowski Adam Burakowski

Red

Mamy 25 lat wolnego rynku w Polsce. Chodzi oczywiście o okres po II wojnie światowej. Odpytaliśmy 25 osób, które wzięły istotny udział w przemianach gospodarczych. Jako politycy, współtwórcy prawnego oprzyrządowania zmian, twórcy fundamentów rynku finansowego, założyciele nowoczesnych uczelni, biznesmeni, menedżerowie.

Jak oceniają ten okres? Wiemy, że 25 osób to żadna próbka, ale – nieco żartobliwie – pokusiliśmy się o przeanalizowanie ich ocen 25-lecia. Tylko trochę więcej niż połowa – bo 52 proc. – mówi o wielkim sukcesie. 44 proc. twierdzi, że odnieśliśmy sukces. Jeden z nich – czyli raptem 4 proc. próbki – ocenił ten czas na tróję z plusem. Zachwytów nie ma.

Jaki był punkt startu? To ważne dla oceny skali dokonań. Jacek Socha ujął to krótko i konkretnie:  – Wiele osób krytykuje to, co w Polsce zostało zrobione lub nie. Ale czy ktoś wie, że w PAN tacy jak ja zarabiali 8–30 dol. miesięcznie, a jako naczelnicy w ministerstwach ok. 140 dol.? Dzisiaj średnia jest powyżej 1300 dol. Tak zmieniły się realia.

Dziś słychać głosy, że niektóre ważne rzeczy można było zrobić inaczej. Ale gdy zaczynaliśmy przemianę, co wiedzieliśmy na pewno, na czym budowaliśmy? Trochę na mgle. Szefujący bankom Bogusław Kott wspomina: – Zapewniam, że nie było wtedy mądrego, który by przewidział, co zdarzy się następnego dnia. Zygmunt Solorz-Żak: – Nikt nie wiedział, jak będzie wyglądała przyszłość, zresztą nikt specjalnie się tym wtedy nie przejmował. Liczyło się tylko to, że 4 czerwca dało się odczuć, iż cała Polska wzięła głęboki oddech czystego, świeżego powietrza.

Prof. Stanisław Gomułka przypomina realia: – To był czas ogromnej niepewności. PZPR chciała rządzić krajem przy wsparciu „Solidarności", ale nie wiedziała, jaką część władzy oddać. „Solidarność" obawiała się reakcji tzw. resortów siłowych. Podobnie Hanna Gronkiewicz-Waltz: – Istniał Związek Radziecki, wcześniejsze próby reform nie skończyły się wielką zmianą, o jakiej marzyliśmy.

Praktyk gospodarki Paweł Olechnowicz, dziś szef Lotosu, przyznaje, że sporo spraw szło na wyczucie: – Okres był niespokojny, trudno było przewidzieć, co tak naprawdę nas czeka. Wiedzieliśmy, że wszystko idzie w kierunku totalnej zmiany systemu politycznego.

A jak to wyglądało z zewnątrz? Gość z dalekiego kraju Duleep Aluwihare, dziś partner w EY Polska, pamięta to tak: – Wszystko było zaskakujące. Ludzie wyglądali jak ci, których zostawiłem za sobą na Heathrow, ale półki sklepowe były puste, a pod względem gospodarczym niewiele się działo. Dla mnie było to wręcz surrealistyczne, bo wciąż będąc w Europie, znalazłem się w kraju, który gospodarczo znajdował się na kolanach. To było moje pierwsze doświadczenie z krajem zza żelaznej kurtyny.

Finansista Wojciech Kostrzewa był wtedy za granicą: – Gdy oglądaliśmy na ekranach niemieckiej telewizji relację z Polski, mieliśmy ją tego samego dnia skonfrontowaną ze scenami z Pekinu, gdzie czołg rozjeżdżał demonstrantów. Można było sobie wyobrazić, że także w Polsce każdy scenariusz był możliwy.

Ano właśnie.

Co nam się udało?

Bohaterowie naszych wywiadów zgodnie przyznają: NATO i wejście do Unii. Jerzy Kropiwnicki, b. minister i działacz „Solidarności", dorzuca jeszcze: – Wolność, demokracja i koniec gospodarki centralnie planowanej.

Wojciech Kostrzewa ocenia, że w  gospodarce największym sukcesem były reformy Balcerowicza i jego zespołu kształtujące wolny rynek. „Absolutnie szokowe" – tak o nich mówi.

Janusz Lewandowski, pionier prywatyzacji, zwraca uwagę, że mamy „nieprzerwany wzrost gospodarki, co wyróżnia Polskę w Europie. Nie ma drugiego takiego kraju! Dzięki temu dźwignęliśmy się z poziomu ponad 30 proc. PKB na poziom ponad 60 proc. średniej UE, przyspieszając nadrabianie zaległości po wstąpieniu do Unii. To dzieło zbiorowe. Wyraz polskiej zaradności i gospodarności wspomaganej w różnym stopniu przez ekipy rządowe".

Igor Chalupec, kiedyś noszący czerwone szelki maklera, wyciąga wnioski z tego, co się teraz dzieje za naszą wschodnią granicą: – Uniknęliśmy oligarchizacji kraju. Rozwój naszego społeczeństwa był zbalansowany, nie poszliśmy w stronę modelu wschodniego.

Twórca potęgi Asseco Adam Góral nie boi się wielkich słów: – Jestem dumny z naszego państwa, bo uważam je za transparentne. Stworzyliśmy wszystkie fundamenty gospodarki rynkowej i państwa demokratycznego.

Były wicepremier Janusz Steinhoff podkreśla: – Jesteśmy jedynym krajem, który od 1991 roku – a był to czas, gdy odnotowaliśmy po kilku latach spadku PKB jego wzrost – nie przechodził recesji.

Bizneswoman – jak to się teraz mówi – Irena Eris ocenia bardziej prywatnie: – To było jak wyzwolenie. Nagle się okazało, że mamy inną rzeczywistość, a ja wreszcie mogę śmiało iść do przodu.

I na koniec z grubej rury. Tomasz Czechowicz, twórca JTT, poszkodowany przecież przez swoje państwo mówi tak: – To największa transformacja gospodarczo-społeczna ostatnich lat na świecie, możliwe, że porównywalna nawet do Chin. Myślę, że musimy być z tego dumni.

Co się nie udało?

Beczka miodu już była. Teraz dziegieć, i to kilka sporych łyżek. Zdaniem Igora Chalupca jesteśmy krajem, którego nie udało się wyzwolić ze szponów rozrastającej się biurokracji państwowej. Nie jesteśmy tanim sprawnym państwem. Martwi to, że źródła naszego wzrostu są ekstensywne – oparte na pracy, zamiast na intelekcie, plus na funduszach zewnętrznych, które za jakiś czas się skończą.

Profesor Andrzej K. Koźmiński, twórca nowoczesnej warszawskiej uczelni, wylicza braki i niedostatki: – Niedorozwój społeczeństwa obywatelskiego, nieufność dominująca w życiu społecznym i ekonomicznym. Zbyt wysokie koszty poniesione przez niektóre grupy społeczne, brak działań osłonowych.

Szefujący bankom i firmom ubezpieczeniowym Cezary Stypułkowski punktuje: – Nie udało się zbudować trwałej tkanki polskiego kapitalizmu. W zbyt dużym stopniu funkcjonujemy na bazie kapitału z zagranicy. Przyniósł nam bardzo dużo dobrego, ale nie mamy dla niego alternatywy w postaci lokalnego kapitału. Nasze firmy są słabe.

To były łyżki dziegciu, na koniec chochla. Konrad Jaskóła, menedżer z ogromnym doświadczeniem: – Ujawnił się niedowład państwa. Potwierdzenia to brak reformy służby zdrowia, stan systemu emerytalnego, nadmierna emigracja zarobkowa młodych, niska wydolność sądownictwa, zniewolenie urzędników nadmierną liczbą przepisów...

Co teraz najważniejsze?

Na początek o bezradności fachowca. Andrzej Olechowski: – Jeśli jako były minister finansów i doktor ekonomii muszę zasięgać rady, by prawidłowo wypełnić deklarację podatkową, to coś jest w tym systemie niepotrzebne.

Zdaniem prof. Gomułki ważne jest dokończenie budowy nowoczesnej infrastruktury. Dużym krokiem o znaczeniu zarówno gospodarczym, jak i politycznym byłoby wejście Polski do strefy euro.

Były wicepremier prof. Grzegorz Kołodko widzi to tak: – Najważniejsze jest odblokowanie rozwoju społecznej gospodarki rynkowej, w szczególności sukcesywna poprawa jakości kapitału społecznego oraz nadanie naszej gospodarce charakteru proinnowacyjnego.

Mirosław Taras, który udowodnił, że nawet w Polsce kopalnia węgla kamiennego może latami przynosić zyski, jest bodaj najostrzejszy. Jego zdaniem realny socjalizm nie odszedł na śmietnik historii. Tam, gdzie dziś mamy obszary biedy w Polsce, wciąż dominuje w ludziach myślenie kategoriami realsocjalizmu: Należy mi się, mamy jednakowe brzuchy. – Nie mogę się zgodzić na mentalność homo sovieticus w realnej, współczesnej gospodarce i w podmiotach gospodarczych, które muszą stawiać czoła regułom wolnego rynku – mówi Taras.

A teraz spojrzenie z lotu ptaka. Były premier Jan Krzysztof Bielecki przekonuje: – Cały proces transformacji to jest zarządzanie zmianą. Wymaga on stałego poprawiania, stałego modernizowania i stałego dostosowywania się m.in. do zmieniających się warunków konkurencji. My stale będziemy mieli wiele rzeczy do zrobienia.

Czy to jest – ubrane w delikatne słowa – chińskie przekleństwo „Obyś żył w ciekawych czasach"?

Na koniec puenta, a właściwie dwie. Pierwsza jest autorstwa Artura Balazsa, b. ministra rolnictwa: – Gdybym miał wystawiać oceny, byłoby to trzy plus.

I druga. Mówi znany marszand Andrzej Starmach: – Na wszystko można narzekać, ale po co? Niby mamy skandaliczną służbę zdrowia, ale przez ćwierć wieku średnia życia wydłużyła się o dziesięć lat. Uważam, że nie było tak dobrych 25 lat w całej historii Polski!

Puentę wybierzcie państwo sami.

Finanse
Chwilowa burza finansowa w Turcji
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Finanse
Załamanie liry i giełdy tureckiej po aresztowaniu przywódcy opozycji
Finanse
Samorządy to nie tylko wydawanie pieniędzy
Finanse
Notowania złota przebiły 3000 dolarów za uncję. Historyczna cena
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Finanse
Złoto z rekordem. Cena bliska 3000 dolarów
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście