Przyjęte we wtorek przez rząd propozycje zmian w ustawie o NBP budzą bardzo duże kontrowersje. Narodowy Bank Polski ma zostać wyposażony w nowe kompetencje – prawo do zakupu rządowych papierów wartościowych na rynku wtórnym. Minister finansów Mateusz Szczurek i przedstawiciele NBP przekonują, że na świecie to standardowe działanie banków centralnych w nadzwyczajnych okolicznościach. Chodzi np. o czas zagrożeń dla realizacji celów polityki pieniężnej oraz okres zakłócenia stabilności krajowego systemu finansowego.
Problem w tym, że granica między skupem obligacji na rynku wtórnym a finansowaniem deficytu budżetu przez bank centralny – czego zabrania polska konstytucja – jest bardzo cienka.
– I dlatego łatwo ją przekroczyć – ostrzega Krzysztof Rybiński, rektor uczelni Vistula i były członek zarządu NBP. – Łatwo można sobie wyobrazić, że w efekcie porozumienia między rządem a bankiem centralnym, bank skupuje rządowe obligacje od banku publicznego – Banku Gospodarstwa Krajowego. Nie finansuje wtedy budżetu wprost, ale pośrednio – mówi Rybiński.
Zresztą można to samo robić w bardziej wyrafinowany sposób. Wystarczy interwencja NBP na całym rynku – skup obligacji obniża ich rentowność, a wiec obniża także koszty obsługi długu publicznego.
– Taka pomoc dla budżetu może być uznawana za formę finansowania sektora publicznego – podkreśla prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.