- Jestem bardzo niezadowolony z tego jak korzystamy z możliwości eksportu naszych towarów na rynki Unii. Zaczęliśmy tam dostarczać miód. To ważne, ale chciałbym, by i inni zaczęli tam sprzedawać. Każdy zapracowany dolar czy euro to istotne wsparcie dla gospodarki kraju, tworzy miejsca pracy i nowe rynki. Obejrzałem statystyki i na razie są bardzo, bardzo słabe - przyznał premier cytowany przez agencję Unian.

W połowie kwietnia Rada Unii Europejskiej zdecydowała o czasowym zdjęciu stawek celnych na ukraińskie towary. Bruksela zdecydowała się wcześniej otworzyć swoje rynki na ukraińskie towary, by pomóc w trudnej sytuacji socjalno-gospodarczej kraju. Kijów nie musi rewanżować się tym samym, ale nie może też w tym czasie podnosić cła wwozowego dla towarów unijnych.

Ukraina musi też gwarantować, że pod przykrywką towarów ukraińskich, na unijny rynek nie trafią produkty z państw trzecich. Jeżeli ukraiński eksport spowoduje trudności unijnych producentów to cła mogą wrócić. Eksperci obliczyli, że Ukraina może zarobić na otwarciu rynku unijnego 497 mln euro, z czego 340 mln euro przypadnie na zwiększenie eksportu żywności i produktów rolnych. Na razie prawo do eksportu mają cztery zakłady drobiarskie oraz szereg producentów kazeiny, , ryby, miodu. Problemem jest niedostosowanie ukraińskiego prawa dot. bezpieczeństwa żywności do prawa unijnego oraz brak u producentów odpowiednich certyfikatów.