Coraz poważniejsza groźba wkroczenia rosyjskich wojsk na terytorium Ukrainy wywołuje nerwowe reakcje na rynkach finansowych. Na odpływie kapitału z rynków wschodzących cierpi złoty, który był w środę jedną z najwięcej tracących walut. W ciągu minionych dwóch dni euro podrożało o 4 gr i kosztowało wczoraj 4,20 zł. Jeszcze mocniej złoty osłabił się względem dolara, którego kurs przekroczył wczoraj 3,15 zł. Frank szwajcarski podrożał o 3 gr i kosztuje już ponad 3,45 zł. Mocniej niż nasza waluta osłabiły się tylko filipińskie peso, indyjska rupia i turecka lira.
Waluty w górę
Rynkowi analitycy niechętnie mówią o czarnych scenariuszach dla Polski w razie ataku Rosji na Ukrainę. Podkreślają, że skala osłabienia złotego zależałaby od przebiegu wydarzeń. – Gdyby konflikt ograniczył się do zajęcia rejonów wcześniej opanowanych przez separatystów i jego przebieg byłby podobny do konfliktu gruzińskiego z 2008 r., to osłabienie złotego byłoby ograniczone – mówi Rafał Benecki, główny ekonomista ING. Jego zdaniem euro mogłoby wówczas podrożeć maksymalnie do 4,4 zł, dolar do 3,4 zł, a frank szwajcarski do 3,65 zł. – Gdyby jednak konflikt rozwijał się dynamiczne, wówczas trudno przewidzieć jego skutki – dodaje ekonomista.
12 groszy stracił złoty do dolara od wejścia Rosjan na Krym. Niewiele jak na turbulencje w regionie
Podobnego zdania są inni eksperci, z którymi rozmawiała „Rz". – Jeśli wojska rosyjskie wejdą na Ukrainę, to należałoby się liczyć z ceną euro 4,32–4,40 zł – przyznaje też Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao. – W takiej sytuacji sugerowałbym eksporterom zabezpieczanie tak wysokich kursów przy wykorzystaniu transakcji terminowych. Jeśli tylko napięcie geopolityczne osłabnie, oczekuję powrotu poniżej 4,20 zł za euro.
Analitycy przyznają, że zachodni inwestorzy na razie dość spokojnie patrzą na to, co się dzieje za naszą wschodnią granicą, i raczej trudno mówić o panice. – Wiele razy po osłabieniu obligacji i złotego dosyć szybko pojawiali się tacy, którzy kupowali polskie aktywa. Tak może być i tym razem – mówi Benecki.