Czy w nocy z 9 na 10 września mieliśmy do czynienia z dwoma atakami na Polskę – atakiem w przestrzeni powietrznej i atakiem w przestrzeni informacyjnej?
Kinga Klich: Zdecydowanie. Duża część narracji, które widzieliśmy o ukraińskiej winie, wciąganiu Polski do wojny, to były treści, które przeszły do nas z rosyjskich mediów, z rosyjskich kont w serwisie Telegram. My, jako Demagog, obserwowaliśmy to, ponieważ od rana uruchomiliśmy wewnętrzny monitoring m.in. kanałów w języku rosyjskim w serwisie Telegram. To są takie klisze, które krążą od lat, typowe antyukraińskie narracje. Gdy brakuje twardych danych, a nie każdy ma w każdym momencie dostęp do wszystkich informacji, te schematy są szybko wykorzystywane przez ludzi i zaczynają łączyć się z danym incydentem. Tak było w przypadku wtargnięcia rosyjskich dronów. Gdy nie do każdego dotarła informacja oficjalna, podana w różnych mediach społecznościowych przez Dowództwo Operacyjne Wojska Polskiego, że to były rosyjskie drony, to osoby pozbawione takiej informacji „dopisywały sobie” wyjaśnienie: „Aha, jakieś drony, nie wiemy czyje. Na pewno to jest prowokacja, żeby nas wciągnąć do wojny”. W pierwszych godzinach, gdy dochodzi do takiego incydentu, powstaje próżnia informacyjna. Zanim media, instytucje państwa zgromadzą wszystkie informacje, pojawiają się różnego rodzaju insynuacje czy spekulacje. I niestety jest to przestrzeń do zakrzywiania faktów. Zwłaszcza na tych platformach, na których jest „luźniejsza moderacja”, czyli takich jak X czy Telegram. Widzimy, że tam takie treści po prostu zalewają portale.