Warto szukać niższych opłat

Zwykły zjadacz chleba długów raczej nie zdywersyfikuje, zaciągnął po prostu kredyt hipoteczny, ewentualnie pożyczkę konsumencką, i tyle - mówi Krzysztof Borowski, profesor SGH

Publikacja: 29.09.2014 12:52

Co oznacza dywersyfikacja z perspektywy przeciętnego oszczędzającego, który ma jakieś pieniądze ?na lokacie, nieruchomość kupioną na kredyt, może liczy na spadek po dziadku, ?ale nie inwestuje bezpośrednio na rynku kapitałowym?

Krzysztof Borowski: W przypadku takiej osoby możemy mówić o dywersyfikacji aktywów i pasywów, czyli długów. Zwykły zjadacz chleba długów raczej nie zdywersyfikuje, zaciągnął po prostu kredyt hipoteczny, ewentualnie pożyczkę konsumencką, i tyle. Co do aktywów, przeciętny Kowalski może oszczędzać na lokacie, kupić obligacje skarbowe albo korporacyjne. W przypadku tych drugich, nabywanych w domu maklerskim, początkującemu inwestorowi radziłbym się skupić na dużych, znanych emitentach o stosunkowo niewielkim ryzyku bankructwa.

Jeżeli nie chce inwestować bezpośrednio, może powierzyć swoje oszczędności funduszom inwestycyjnym. Mankamentem tego rozwiązania są koszty, ponieważ zarządzającemu funduszem trzeba oddać część zysku, natomiast atutem jest inwestowanie w zdywersyfikowany portfel papierów, do których samodzielnie nie miałoby się dostępu, np. obligacji skarbowych emitowanych przez inne państwa.

Można przyjąć, że optymalna liczba emitentów akcji w portfelu inwestora indywidualnego to 12–20 spółek

Przy bardziej ryzykownych inwestycjach sprawa wygląda analogicznie. ?Można inwestować samodzielnie albo za pośrednictwem funduszu inwestycyjnego.

Od jakich kwot dywersyfikacja w ogóle ma sens?

Wartość pieniędzy, którymi dysponujemy, w dużej mierze determinuje również rodzaj instrumentów, w które możemy zainwestować. W funduszu można ulokować nawet 100 zł. Za taką kwotę raczej nie warto kupować samemu akcji – prowizja maklerska zje nam dużą część oszczędności. Policzyłem kiedyś, że przy prowizjach pobieranych przez większość biur maklerskich poziom oszczędności, od których warto samodzielnie inwestować, wynosi ok. 1250 zł. Prowizje biur maklerskich są często sformułowane na zasadzie „0,4 proc. od wartość transakcji, ale nie mniej niż 5 zł". Jeżeli w naszym przypadku 0,4 proc. wartości transakcji jest warte mniej niż 5 zł – jej przeprowadzenie jest nieopłacalne bo przepłacamy. Trudno to porównać z funduszem, który nalicza dwa rodzaje opłat: dystrybucyjną na wejściu i opłatę za zarządzanie, w przypadku funduszu akcji nawet rzędu 4–5 proc., która ma jednak zawsze wartość procentową, nie przyjmuje formy kwotowej.

Czy można przedobrzyć z dywersyfikacją, tzn. rozproszyć oszczędności między zbyt dużą liczbę instrumentów?

Raczej trudno. Z doświadczenia wiem, że zdarza się to rzadko. Znacznie częstszym błędem, również doświadczonych inwestorów giełdowych, którzy doskonale wiedzą, że nie wkłada się wszystkich jaj do jednego koszyka, jest zainwestowanie wszystkich pieniędzy w akcje jednej tylko spółki. Można sobie jednak wyobrazić sytuację, kiedy dodawanie kolejnych instrumentów do portfela nie ma sensu. Przykład? Fundusze akcji polskich z oferty dwóch różnych TFI – może się okazać, że w 80 proc. skład portfeli takich funduszy się pokrywa. Inwestycja w dwa fundusze tego typu nie daje więc większych korzyści – płacimy dwa razy za bardzo podobne produkty. Co do zasady można przyjąć, że optymalna liczba emitentów akcji w portfelu inwestora indywidualnego, to 12–20 spółek. Zbyt mała liczba oznacza za bardzo skoncentrowany portfel, zbyt duża jest trudna do kontrolowania. Wyobraźmy sobie, że musimy śledzić na bieżąco informacje dotyczące 100 spółek – dla osoby niezajmującej się tym zawodowo to praktycznie niemożliwe. I tu wracamy do wspomnianego wcześniej kryterium wartości inwestycji – trudno samodzielnie zbudować portfel akcji 20 spółek, inwestując 100 zł miesięcznie. Akcje firm, w przeciwieństwie do jednostek funduszy, są niepodzielne, co sprawia, że nie możemy kupić np. pół akcji notowanej po 100 zł.

Jakie jeszcze kryteria należy brać pod uwagę, wybierając między bezpośrednią inwestycją a funduszem?

Co do zasady fundusze są dla kogoś, kto się nie zna na finansach, nie czuje się ?w tym pewnie, lub dla osób, które nie mają czasu, żeby aktywnie inwestować. ?Pół żartem, pół serio można przytoczyć odpowiedź finansów behawioralnych na pytanie, dlaczego w ogóle ludzie inwestują w fundusze – żeby mieć na kogo zwalić winę za nieudaną inwestycję. Lokując oszczędności samodzielnie, trzeba mieć odwagę, ?żeby od czasu do czasu spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie: „Ty kretynie, jak mogłeś się ?tak pomylić". Jeżeli inwestujemy w fundusze, ?tym „kretynem" jest zawsze ktoś inny.

Już całkiem serio – kiedy zdecydujemy się na konkretny rodzaj inwestycji, np. obligacje korporacyjne, o wyborze maklera, od którego je kupimy, powinny decydować koszty. Często jakiś dom maklerski przy jednym produkcie ma niższe prowizje niż inny. Może być tak, że obligacje korporacyjne opłaca się kupić w jednym biurze, a akcje – w drugim.

Jaką część portfela przeznaczyć na bezpieczne, a jaką na ryzykowne inwestycje?

Trzeba się zastanowić, jaką część oszczędności bylibyśmy w stanie stracić. Tę porcję naszego kapitału możemy zainwestować ryzykownie.

Jeżeli ktoś jest bardzo ostrożnym inwestorem i chce trzymać pieniądze wyłącznie na lokatach, powinien wybrać kilka zamiast jednej?

Raczej nie, bo pieniądze zgromadzone w banku są objęte gwarancją Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (BFG) do równowartości w złotych 100 tys. EUR. Poza tym, lokując dużą kwotę w jednym banku, jesteśmy w stanie wynegocjować trochę wyższe oprocentowanie lokaty. W tym przypadku rozproszenie oszczędności na wiele lokat może być mniej korzystne niż ulokowanie sporej kwoty tylko w jednym banku. Dopiero gdy posiadamy więcej niż 100 tys. EUR, rozłożenie lokat na dwa lub więcej banków ma sens, bo w każdym z nich będziemy objęci ochroną BFG do ustawowego limitu.

—rozmawiał Jan Morbiato

Co oznacza dywersyfikacja z perspektywy przeciętnego oszczędzającego, który ma jakieś pieniądze ?na lokacie, nieruchomość kupioną na kredyt, może liczy na spadek po dziadku, ?ale nie inwestuje bezpośrednio na rynku kapitałowym?

Krzysztof Borowski: W przypadku takiej osoby możemy mówić o dywersyfikacji aktywów i pasywów, czyli długów. Zwykły zjadacz chleba długów raczej nie zdywersyfikuje, zaciągnął po prostu kredyt hipoteczny, ewentualnie pożyczkę konsumencką, i tyle. Co do aktywów, przeciętny Kowalski może oszczędzać na lokacie, kupić obligacje skarbowe albo korporacyjne. W przypadku tych drugich, nabywanych w domu maklerskim, początkującemu inwestorowi radziłbym się skupić na dużych, znanych emitentach o stosunkowo niewielkim ryzyku bankructwa.

Pozostało 87% artykułu
Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli