Chodzi o obligacyjny fundusz Total Return ETF, ale również o jego konkurentów. Nadzór rynku postanowił prześwietlić te ETF, gdyż obawia się, że mogą zagrozić stabilności rynku papierów dłużnych.
Wprawdzie ich aktywa nie są duże, ale szybko rosną. Od końca 2008 r., kiedy wynosiły około 57 miliardów dolarów podskoczyły do ponad 270 miliardów dolarów, wskazują dane Investment Company Institute. Przyczyniły się do tego m. in. fundusze hedgingowe oraz emerytalne zainteresowane szybkim dostępem do rynku obligacji.
Możliwości inwestycyjne tej grupy ETF to wprawdzie kropla w morzu amerykańskiego rynku obligacji szacowanego na 38 bilionów dolarów, ale , jak podkreśla nadzór, potęgują one wahania cen, które mogą stać się jeszcze bardziej dotkliwe w okresie dekoniunktury. W szczególności dla najmniej płynnych segmentów rynku, m.in. długu o ratingu spekulacyjnym. Nadzór stara się ustalić na jakie niebezpieczeństwo będą wówczas narażeni inwestorzy.
- Rynek ETF stanie się ogonem machającym psem - wskazuje Mark Pibl, szef analiz i strategii stałego dochodu w Camacord Genuity. Zwraca on uwagę, że wprawdzie aktywa ulokowane w ETF wszystkich kategorii od 2008 r. wzrosły ponad trzykrotnie do 1,8 biliona dolarów, ale nadzór bierze pod lupę najszybciej rosnące produkty w branży zarządzania pieniędzmi. Udziałami w ETF na giełdach handluje się tak jaki akcjami, natomiast w przypadku obligacji handel często odbywa się w ramach transakcji, których warunki negocjowane są telefonicznie bądź za pośrednictwem poczty elektronicznej.
Po ogłoszeniu rezygnacji przez Billa Grossa handel udziałami w Total Return ETF w grupy PIMCO wzrósł o 2200 proc. wobec trzymiesięcznej średniej.