Trzeba kupować nieruchomości, akcje firm związanych z rynkiem naftowym, produkujących surowce, z sektora IT oraz niemieckie obligacje, które są postrzegane jako bezpieczne, kiedy na rynku dochodzi do zawirowań. Unikać trzeba banków i instytucji ubezpieczeniowych oraz firm zajmujących się produkcją dóbr konsumenckich.
Ta prosta zasada pozwoliła Vasileiosowi Antoniadisowi, zarządzającemu MetLife Alico MS Domestic Fund Equity, zarobić tylko w tym roku 19,3 mln euro. Metoda jest oczywiście sprawdzona: kupowanie w dołkach, sprzedaż na górce. - W Grecji jest dzisiaj wiele okazji i mnóstwo naprawdę bardzo zdrowych i dobrze zarządzanych firm. Nie cała gospodarka jest w ruinie - mówi Antoniadis.
Także na rynku nieruchomości można zarobić. Ceny w porównaniu z tymi sprzed kryzysu spadły już o 30 proc., a w kilku krajach powstały agencje sprzedaży nieruchomości wyspecjalizowane w greckim rynku. Zainteresowanie wzrosło wyraźnie, kiedy banki otrzymały możliwość przejmowania nieruchomości za niespłacane raty kredytu hipotecznego.
Jak wyliczył Leibniz Institute of Economic Research, to jednak Niemcy są krajem, który najbardziej „obłowił się" na greckim kryzysie. Kiedy inwestorzy zaczęli ze swoimi pieniędzmi z Grecji uciekać, gorączkowo poszukiwali innych możliwości lokowania kapitału, jednocześnie bardzo spadał apetyt na ryzyko. Najlepszą okazją stały się więc niemieckie bundy.
- To dlatego Niemcy nieproporcjonalnie skorzystały podczas greckiego kryzysu zadłużeniowego - pisze instytut.