Często pod adresem banków pada zarzut, że zarabiają zbyt dużo – kwoty rzędu 14–16 mld zł rocznie z ostatnich lat robią wrażenie, ale to tylko część prawdy o zyskowności tego sektora.
– Utarło się, że banki najwięcej zarabiają, bo każdy patrzy na zbiorczy wynik sektora w wartościach nominalnych. Komisja Nadzoru Finansowego publikuje wyniki całego sektora, co jest wyjątkiem, bo nikt nie podaje zysków branży energetycznej czy paliwowej, a pewnie w niektórych kwartałach zarabiają więcej – mówi Marcin Materna, szef działu analiz w Millennium DM.
Porównywanie wartości nominalnych nie jest najlepszym sposobem, aby się przekonać o zyskowności. Lepiej wziąć pod uwagę wskaźnik ROE (ang. Return On Equity, zwrot z kapitału własnego), który uwzględnia zysk netto w danym okresie oraz zaangażowany kapitał własny, konieczny do jego osiągnięcia. Pokazuje więc, ile spółka potrafi zarabiać dzięki własnym środkom (bez długu).
Wzięliśmy pod lupę zebrane przez agencję Bloomberg wskaźniki ROE dla indeksów branżowych obliczanych przez GPW. Bezapelacyjnym liderem pod tym względem wysokości ROE okazała się branża handlu detalicznego, zdominowana przez firmy odzieżowe – LPP, CCC, Vistulę i Monnari, ale zawiera także jubilerskie Briju czy sprzedającego skórzaną galanterię Wittchena, która osiągnęła w 2015 r. (ostatnie pełne dane) wskaźnik na poziomie 24 proc.
Na drugim miejscu był przemysł spożywczy z wyraźnie niższym wskaźnikiem 12,8 proc. (m.in. Kernel, Astarta, Wawel, Kruszwica), zaś na trzecim budownictwo z 11,4 proc. (m.in. Budimex, Elektrobudowa, Trakcja, Polimex).