„Trzymaj się, młody człowieku. I mówię to szczerze. To tragedia dla sądu widzieć takie marnotrawstwo człowieczeństwa, jakiego tu doświadczyłem. Jest pan inteligentny. Byłby pan świetnym prawnikiem. Wziąłbym pana pod swoje skrzydła, ale wybrał pan inaczej". Te słowa wypowiedział do Teda Bundy'ego sędzia. Chwilę wcześniej skazał go na śmierć na krześle elektrycznym. Wyrok wykonano 24 stycznia 1989 roku.
Przystojny student
30 lat później reżyser Joe Berlinger pokazał dokumentalny, czterogodzinny miniserial „Rozmowy z mordercą. Taśmy Teda Bundy'ego". Przystojny, pełen wdzięku młody mężczyzna zabił przynajmniej 30 kobiet w kilku stanach Ameryki. Tyle zabójstw mu udowodniono, ale ofiar mogło być nawet sto.
Przed sądem Bundy bronił się sam i nigdy nie przyznał się do winy. Uwierzyły mu dziesiątki kobiet, które – zafascynowane – wyznawały mu miłość. Berlinger oparł film na taśmach, które Bundy sam nagrał, ale też na materiałach archiwalnych z procesu i wywiadach z ludźmi, którzy się z nim zetknęli.
Ten sam autor zrealizował jednocześnie film fabularny, który w najbliższy piątek wchodzi na nasze ekrany. W „Podłym, okrutnym, złym" Bundy rozkochuje w sobie skromną sekretarkę, matkę małego dziecka spotkaną w studenckim klubie w Seattle. Ted jest szarmancki, opiekuńczy, staje się ojcem dla córeczki Liz. Tworzą rodzinę, marzą o domu nad zatoką.
Siedem lat później wokół Bundy'ego zamyka się krąg podejrzeń. W Stanach działa morderca kobiet, ślady prowadzą do Teda. Ale to tylko poszlaki. A oskarżony, student prawa, usiłuje udowodnić, że dowody zostały sfabrykowane przez policję.