Akcja toczy się w Anglii, która została wystylizowana na ekranie na lata 20. i 30. ubiegłego wieku. W tym świecie każdy człowiek ma swoją dajmonę – magiczne zwierzę będące emanacją ludzkiej duszy. Rządy nad społeczeństwem sprawuje zaś Magistratura – urząd, który chce kontrolować wolę ludzi i zracjonalizować każdy aspekt ich życia. A przede wszystkim dba o to, by nikt nie dowiedział się, że oprócz Ziemi są jeszcze inne, baśniowe krainy.
O ich istnieniu przekonany jest lord Astriel (Daniel Craig), więc Magistratura planuje go zlikwidować. I tu do akcji wkracza 12-letnia Lyra Belacqua (Dakota Blue Richards). Dziewczynka chce uratować wuja, a przy okazji się okaże, że ma do spełnienia dziejową misję ocalenia ludzkości. Pomoże jej w tym tytułowy kompas – urządzenie wskazujące, kto mówi prawdę. Tropem Lyry – na polecenie Magistratury – podąża bezwzględna lady Coulter (Nicole Kidman), szefowa Rady Oblacyjnej, która odpowiada za porywanie dzieci. Tajne stowarzyszenie przeprowadza na ľnich drastyczne eksperymenty, pozbawiając maluchy dajmonów...
Taki jest ogólny zarys fabuły. Na ekranie zobaczymy jeszcze Tatarów, walczących z Magistraturą Cyganów, czarownice (wśród nich urodziwą Evę Green), kowboja w balonie (ironiczny występ Sama Elliota) i największą atrakcję widowiska: pancerne niedźwiedzie, z których jeden – Iorek Byrnison – będzie pomagał Lyrze. Hollywoodzcy producenci liczą, że w dniu premiery te cudowności olśnią widzów. Na wszelki wypadek, gdyby ta magiczna konfekcja nie zadziałała, zastosowali sprawdzoną formułę kina familijnego. Dlatego wybrali reżysera Chrisa Weitza. Rzemieślnicze zdolności bardziej predestynują go do pracy w telewizji niż kinie, ale zapewniły producentom tradycyjny styl opowiadania. Zadbali także, by w "Złotym kompasie" nie pojawiały się religijne kontrowersje, od których się roi w powieściowym cyklu "Mroczne materie" Philipa Pullmana – to na ich podstawie powstał obraz Weitza. W efekcie dostaliśmy szablonową opowieść fantasy bez duszy.
Jednak szefowie hollywoodzkich studiów nie powinni się tym martwić. Na hasło "baśń" i tak popędzimy do kin. Stawialiśmy się licznie na "Władcy pierścieni", zachwycał nas Harry Potter, a także "Opowieści z Narnii", ze "Złotym kompasem" pewnie będzie podobnie – współczesne baśniowe powiastki zawsze mogą liczyć na kasowy sukces. Ta masowa reakcja mówi coś ważnego o nas.
Na początku XXI wieku przeciętny widz zaczął szukać w sobie dziecka. Chce oglądać bajki, napawać się tworzoną przez nie mitologią kopiującą w uproszczony sposób tradycyjne religie. Potrzebne mu są wyraziste konfrontacje dobra ze złem, obowiązkowo z perspektywą szczęśliwego zakończenia. Buduje w sobie poczucie bezpieczeństwa, tak jak robią to małe dzieci, gdy chcą obejrzeć lub przeczytać baśń przed zaśnięciem.