Carmen tańczy flamenco

Żywiołowe widowisko, jakim publiczność w Polsce podbiła hiszpańska Compania Antonio Gades, przenosi na scenę słynną ekranizację opowieści o Cygance z Sewilli

Aktualizacja: 10.12.2007 04:06 Publikacja: 10.12.2007 00:49

Carmen tańczy flamenco

Foto: Rzeczpospolita

Carlos Saura to jeden z najoryginalniejszych europejskich reżyserów, a taniec w jego filmach zajmuje miejsce szczególne. Niedawno przemknęła przez nasze ekrany wysmakowana „Iberia”, wcześniej dynamiczne „Tango” i „Flamenco”.

Najważniejsza była jednak współpraca, jaką w latach 80. podjął z choreografem Antonio Gadesem. Rozpoczęły ją „Krwawe gody”, potem przyszła „Carmen” i „Czarodziejska miłość”. W pierwszym filmie Saura zarejestrował jedynie sceniczne widowisko Gadesa, dwa pozostałe były ich wspólnymi dziełami.

Carmen pracująca w fabryce cygar w Sewilli, sportretowana w XIX-wiecznej noweli Francuza Prospera Mériméego, fascynowała reżyserów już w czasach niemego kina. Wersja Saury, który z Gadesem przeniósł tę historię do współczesnej sali baletowej, zachwyca naturalnością. – Carmen jest szczera, gdy kocha, to całą sobą – mówił podczas pracy nad filmem Antonio Gades. – Gdy nie kocha, po prostu to mówi. A na końcu woli umrzeć, niż zrezygnować z wolności.

Powstał jeden z najdoskonalszych przykładów włączenia tańca w filmową narrację. U Saury nie jest on ozdobnikiem, lecz dopowiada to, czego nie trzeba wyrażać słowami. Ogromny sukces filmu skłonił zaś reżysera i choreografa do stworzenia jego teatralnej wersji. Od ponad 20 lat „Carmen”, którą zrealizowali wspólnie Carlos Saura i Antonio Gades, wędruje po scenach świata, teraz po raz pierwszy mogliśmy oglądać ją w Polsce. W Operze Narodowej trzy występy hiszpańskiego zespołu przyjęto entuzjastycznie.

Akcja rozgrywa się wyłącznie w baletowej sali prób, nie ma tu – jak w filmie – scen poza nią czy nie do końca wyjaśnionych życiowych związków tytułowej bohaterki, co przydawało jej tajemniczości. Konflikt między zakochanym choreografem a tancerką Carmen, która rezygnuje z tej miłości i wybiera innego, nakłada się na akcję przygotowywanego spektaklu. Pytanie – co jest jego kolejnym fragmentem, a co rozgrywa się między postaciami – staje się jednak mało istotne. Liczy się bowiem żywiołowy taniec.

Wykonawcy są oczywiście inni niż w filmie sprzed 24 lat. Sam Antonio Gades, odtwarzający rolę choreografa, zmarł trzy lata temu. Adrián Galia jako Don José nie ma tej osobowości co on, więc bohaterką stała się sama Carmen, zwłaszcza że tańczy ją fascynująca Stella Arauzo, obecna szefowa zespołu. Zwraca na siebie uwagę już w pierwszej scenie, mimo że jest w grupie innych tancerek. A gdy zostanie sama na scenie, wystarczy drobny ruch jej bioder, by zrozumieć, dlaczego Carmen tak bardzo fascynowała mężczyzn.

Spektakl zachowuje jednak to, co przed laty skłoniło obu twórców do wspólnej pracy. – Tak typowo hiszpańską w zachowaniu Cygankę wymyślili Francuzi – mówił wówczas Antonio Gades. – Sprowadził ją Mérimée, zatrzymał na dłużej Bizet w swojej operze. My zabraliśmy ją z powrotem do Hiszpanii.

Podstawą tańca dla Antonia Gadesa jest flamenco, choć można znaleźć w jego choreografii elementy z baletowej klasyki. – Flamenco jest przede wszystkim przejawem uczuć, emocjonalnym wyrazem odczuwania życia – twierdził. – Aby się go nauczyć, nie można tylko chodzić do szkoły tańca przez trzy godziny w tygodniu. Trzeba żyć w sercu tej kultury.

Tańcząca flamenco Carmen Antonio Gadesa odzyskała wreszcie spontaniczność. Nie miały jej inne jej baletowe poprzedniczki: żywiołowa, ale zbyt wulgarna bohaterka szwedzkiego choreografa Matsa Eka czy klasycznie doskonała legendarna Maja Plisiecka. To dla niej Kubańczyk Alberto Alonso stworzył balet oparty na muzyce Bizeta, potem powielany na wielu scenach dla kolejnych primabalerin.

Stella Arauzo nie prezentuje wystudiowanych póz, na scenie wydaje się być po prostu sobą. Każde uniesienie dłoni i każdy ruch są naturalne, ale zawsze niosą ze sobą określone emocje. Nawet wówczas gdy milkną fragmenty z opery Bizeta, nie grają gitarzyści, a rytm wystukują jedynie obcasy tancerki.

Stelli Arauzo towarzyszy perfekcyjnie zgrana cała Compania Antonio Gades, w której świetnie tańczą też muzycy i wokaliści. Bo flamenco jest dla ludzi w każdym wieku, jeśli tylko wynika to z ich wewnętrznych potrzeb. – Największy mistrz flamenco, jakiego znałem – mówił Gades w jednym z wywiadów – był łysy, mały, gruby. Ale gdy zaczynał tańczyć, żaden najpiękniejszy mężczyzna nie mógł się z nim równać.

Urodził się w 1936 r. Jego ojciec walczył w tym czasie przeciw gen. Franco, potem siedział w więzieniu, co wywarło wpływ na postawę Antonia, który w dorosłym życiu przez wiele lat był aktywistą partii komunistycznej.

W młodości imał się różnych zajęć, wreszcie zaczął tańczyć. W madryckim kabarecie odkryła go słynna tancerka Pilar Lopez, w latach 1952 – 1961 był członkiem jej zespołu. Potem studiował balet klasyczny w Rzymie, związał się z La Scalą, ale wrócił do Hiszpanii i założył swoją grupę, z którą w 1963 r. wystąpił w Nowym Jorku, odnosząc ogromny sukces. W 1978 r. powierzono mu założenie Hiszpańskiego Baletu Narodowego. Po konfliktach z ówczesnymi władzami zrezygnował i stworzył kolejny zespół. Zrealizował z nim najlepsze balety.

Wprowadził flamenco do teatru, sprawił, że przestało być tańcem solowym. Komponował sceny zbiorowe i duże widowiska o dramatycznej fabule. U schyłku życia (zmarł w 2004 r.) założył fundację opiekującą się jego artystyczną spuścizną i propagującą taniec hiszpański w świecie. Pod opieką fundacji działa Compania Antonio Gades, która ma w repertuarze jego największe dzieła: „Suitę flamenco”, „Krwawe gody”, „Carmen”, „Czarodziejską miłość” i „Owcze źródło”.

j.m.

Carlos Saura to jeden z najoryginalniejszych europejskich reżyserów, a taniec w jego filmach zajmuje miejsce szczególne. Niedawno przemknęła przez nasze ekrany wysmakowana „Iberia”, wcześniej dynamiczne „Tango” i „Flamenco”.

Najważniejsza była jednak współpraca, jaką w latach 80. podjął z choreografem Antonio Gadesem. Rozpoczęły ją „Krwawe gody”, potem przyszła „Carmen” i „Czarodziejska miłość”. W pierwszym filmie Saura zarejestrował jedynie sceniczne widowisko Gadesa, dwa pozostałe były ich wspólnymi dziełami.

Pozostało 92% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu