Otrzymaliśmy odpowiednie pozwolenia, ale to nie oznaczało swobody. Pierwszy raz pojechałem odwiedzić Puszkina w październiku 2004 roku w jego rodzinnym Bobrze. Kiedy wyszliśmy razem na spacer po wsi, poszła fama, że Puszkin chodzi z amerykańskim szpiegiem. Po powrocie do domu, natychmiast pojawiło się dziesięciu funkcjonariuszy – umundurowanych z milicji i po cywilnemu z KGB. Sprawdzali, kim jestem i co tam robię. Wyszli i przyszło dziesięciu innych. Nie przesadzam, mówiąc, że dziesięciu, bo tam kontrolujących jest wielu naraz, żeby wzbudzić strach. Już na zdjęciach mieszkańcy Bobra nie bardzo nas lubili, co wywoływała skrajnie antypolska kampania w białoruskiej telewizji. Każdy z kolejnych pobytów trochę skracaliśmy, by nie doszło do jakiejś prowokacji i nie znalazł się powód odmówienia nam kolejnego wjazdu.
9 maja pojawiliśmy się z kamerą, by utrwalić obchody dnia zwycięstwa w Bobrze. I znowu dziesięciu funkcjonariuszy sprawdzało nasze papiery. Ale były w porządku, więc pozwolili nam zostać i filmować uroczystość.
[b]Czy bohater pana filmu jest na Białorusi znaną postacią?[/b]
Opozycjoniści go znają. Puszkin od ośmiu lat wiesza na dachu swojego domu biało-czerwono-białą flagę dawnej Białorusi, niemile widzianą przez obecne władze. Do tego jest malarzem, po prostu artystą. Systematycznie jeździ do Mińska i robi performance pokazujące jego niezgodę na reżim Łukaszenki. Jeden z nich polegał na podjechaniu pod rządowy budynek z taczką gnoju z napisem „dla prezydenta Łukaszenki". Sfilmowaliśmy Puszkina, który pokazał wystawę portretów białoruskich patriotów uważanych przez władze za zdrajców. Rozstawił je na schodach przed wejściem do Muzeum Narodowego, bo wewnątrz, oczywiście, mu nie pozwolono.
[b]I nie spotyka go za to kara?[/b]
Bywa aresztowany, ale szybko go wypuszczają. Traktują go bardziej jak oryginała niż autentyczne zagrożenie. Bo prawda jest taka, że większość społeczeństwa popiera Łukaszenkę. Ludzie są mu wdzięczni za regularne wypłacanie emerytur, chociaż są niewielkie. Dlatego głosują na niego. Ojciec i żona Puszkina mówią w filmie o naturze Białorusinów. O tym, że nie mają oni natury wojowników, tylko chcą żyć spokojnie, małym nakładem sił. Żona opowiada dowcip o naturze swoich rodaków, którego puenta jest gorzka – potrafią przyzwyczaić się nawet do życia na szubienicy.