Clint Eastwood sam był kiedyś przewodniczącym jury canneńskiego festiwalu. Tego, które zignorowało powszechnego faworyta – „Czerwony” Krzysztofa Kieślowskiego, dając Złotą Palmę Quentinowi Tarantino za „Pulp Fiction”. Podczas wczorajszego spotkania z dziennikarzami aktor się z tego tłumaczył. – Nagrodziliśmy wtedy dobry film – stwierdził. – Zadecydowały głosy większości, sam opowiadałem się za innym tytułem.
– Jak się gra, to trzeba robić to do końca – powiedział również, zapytany na konferencji prasowej, dlaczego zdecydował się pokazać nowy film „Zamiana” nie na seansie specjalnym, lecz w konkursie. – I wcale nie chodzi o to, żeby wygrać. Ale nie chciałem unikać ocen jurorów, krytyków, widzów.
Wielokrotnie wracał do Cannes jako aktor i reżyser. Tym razem przywiózł obraz perfekcyjnie zrobiony, ale bardzo hollywoodzki.
– Scenariuszem Michaela Straczynskiego zachwyciłem się od razu – mówił Eastwood. – A jak usłyszałem, że projektem zainteresowana jest Angelina Jolie, ucieszyłem się jeszcze bardziej, bo wysoko cenię jej pracę.
Akcja „Zamiany” toczy się w latach 20. XX wieku i cały film utrzymany jest w wyblakłych barwach przypominających starą fotografię. Jolie gra Cristinę Collins – samotną matkę, której syn został porwany. Po kilku miesiącach policja odnajduje dziecko, poczytując to sobie za wielki sukces.