Jako reżyser Eastwood nie eksperymentuje, unika zbędnych gestów i pustosłowia, skupiając się na psychologicznym prawdopodobieństwie działań bohaterów. Nie boi się też pójść naprzeciw hollywoodzkim schematom.
Nadzieja w jego filmie nie przynosi ukojenia. A przedstawiona w scenariuszu Josepha Michaela Straczyńskiego historia ma mocne oparcie w faktach i protokołach przesłuchań.
Rok 1928, Los Angeles. Christina Collins (Jolie), kierowniczka zmiany w centrali telefonicznej, wracając z nadzwyczajnego, niedzielnego dyżuru, nie zastaje w domu swego dziewięcioletniego synka Waltera. Policja niechętnie przyjmuje zawiadomienie o zaginięciu, a potem zapada cisza.
Po pięciu miesiącach matka dostaje wiadomość, że Walter się odnalazł w innym stanie. Szefowie policji, spragnieni jakiegoś dużego medialnego sukcesu (po swoich licznych wpadkach korupcyjnych), postanawiają zorganizować uroczyste powitanie zaginionego. Nie zważając na protesty matki, która uparcie twierdzi, że odnaleziony nie jest jej synem, zmuszają ją do zabrania go do domu. Wbrew oczywistym faktom (chłopiec jest niższy, obrzezany, nie poznają go ani koledzy, ani jego nauczyciele) szef wydziału dla nieletnich (Donovan) oskarża kobietę o utrudnianie policji pracy i zamyka w zakładzie psychiatrycznym.
Nakręcanie się spirali osaczenia to najciekawsze fragmenty filmu. Los kobiety się odmieni, gdy jej sprawą zainteresuje się pastor Briegleb (Malkovich). W radiowych kazaniach odsłania machinacje władzy, a jeden z policjantów (Kelly) samowolnie pójdzie tropem seryjnego mordercy (Conti) małych chłopców...