Tańczący z dublerami

Komercyjna telewizja na ściągnięcie pieniędzy od widzów wymyśliła sposób lepszy niż abonament. Świetnym przykładem jest wchodzący na ekrany kin "Kochaj i tańcz"

Publikacja: 05.03.2009 16:26

"Kochaj i tańcz"

"Kochaj i tańcz"

Foto: Piotr Litwic/FabrykaObrazu.com

Kolejne edycje „Tańca z gwiazdami" przyciągają około 5 milionów widzów, inny produkt TVN – „You can dance" – gromadzi średnio trzymilionową telewizyjną publiczność. Mimo że oba programy oparte są na tanecznej rywalizacji, ich widownia nie jest dokładnie taka sama. Pierwszy jest atrakcyjny dla tych, którzy emocjonują się życiem celebrytów. Drugi przyciąga młodych, mamiąc ich szansą, że każdy może stanąć do rywalizacji, a wówczas jak Kopciuszek olśni jurora na tanecznym balu.

[srodtytul]Przerwa na reklamę[/srodtytul]

Jeśli zaledwie co piąty widz tych telewizyjnych show pójdzie teraz do kina, to wyprodukowany za 5,5 mln zł obraz „Kochaj i tańcz" okaże się zyskowną inwestycją. Zwłaszcza że TVN nie wyłożył całej sumy, półtora miliona dał nawet Polski Instytut Sztuki Filmowej. Swoją część dołożyło kilka firm w zamian za ekranowe wyeksponowanie ich produktów. W rozciągniętej do granic wytrzymałości scenie zakupów dokonywanych przez główną bohaterkę nachalnie eksponowane jest zatem logo znanej marki odzieżowej. To typowa, telewizyjna przerwa na reklamę. Moment premiery „Kochaj i tańcz" został wybrany perfekcyjnie, tuż przed kolejną odsłoną „Tańca z gwiazdami", zwłaszcza że w głównej roli obsadzono bohatera jednej z wcześniejszych edycji Mateusza Damięckiego. Tych, którzy się zdecydują kupić bilet na film, należy uprzedzić, że zrobią to po to, by wesprzeć finansowo TVN. Telewizja publiczna walczy o utrzymanie abonamentu, stacja komercyjna wymyśliła swój sposób na ściągnięcie składki od swoich widzów.

Artystycznie pomysł nie mógł się udać, bo nie da się do filmu przenieść reguł telewizyjnego show. W „Kochaj i tańcz" młody budowlaniec Wojtek marzy o karierze tancerza, walczy więc o prawo udziału w European Dancing Show. Podobieństwa z „You can dance" są oczywiste.

Realizowane przez telewizję na żywo wieloodcinkowe widowisko ma jednak specyficzną dramaturgię i autentyczne napięcie. Nawet jeśli jest ono częściowo sterowane przez realizatorów, końcowy wynik pozostaje niewiadomą. A widz kibicuje swym faworytom, a nawet wpływa na ich los dzięki esemesowym głosowaniom.

[srodtytul]Finał do przewidzenia[/srodtytul]

Nic z tego nie zachowało się w „Kochaj i tańcz". Znikł element niespodzianki, gdyż finał historyjki jest od początku przewidywalny. Śledzimy losy jednego bohatera, a rywale Wojtka są bezbarwnym tłem, więc nikt z nich nie będzie w stanie go pokonać. Dramaturgię zabija zaś montaż zamieniający akcję w rozedrgany ciąg obrazów. Reżyser Bruce Parramore kręcił dotąd reklamówki, fabularna opowieść wymaga tymczasem innego sposobu narracji. Film muzyczny – od momentu, gdy kino wsparło obraz dźwiękiem – powiela historyjki o niespodziewanej karierze zwykłego człowieka, który dzięki pasji i uporowi staje się artystą. Realizatorzy „Kochaj i tańcz" sięgnęli do sprawdzonych wzorów takiej współczesnej baśni. Wykazali się jednak całkowitym niezrozumieniem jej reguł.

Bajka musi mieć bohaterów, którym widz zechce uwierzyć i będzie sprzyjać. Postacie „Kochaj i tańcz" są jednowymiarowe, nie potrafią ożywić ich aktorzy: Mateusz Damięcki (Wojtek) i Izabella Miko (Hania, dziewczyna jego życia). A przecież kiedy w „Sławie" Alana Parkera oglądamy młodych ludzi, marzących, by zostać tancerzami, wiemy, jak silne są ich motywacje i jak wiele poświęceń wymaga od nich wybór takiej drogi.

[srodtytul]Bajkowe oszustwo[/srodtytul]

W filmowej baśni musi też być czarny charakter. Często jest nim sławny artysta, tak jak choreograf Zach w „A Chorus Line". Michael Douglas w ekranizacji tego musicalu był bezwzględnym katem. Ale znęcając się nad młodymi adeptami, zmuszał ich do psychicznego obnażania, co nadawało prawdy całej opowieści. Pełniący podobną rolę w „Kochaj i tańcz" Jacek Koman ma do przekazania jedynie kilka banałów o konieczności dokonywania wyrzeczeń na rzecz sztuki. Kto nie widział go w filmie „Moulin Rouge", musi na słowo uwierzyć w umiejętności oraz zagraniczne sukcesy tego aktora i tancerza.

Baśń kreuje sztuczny świat, piękniejszy niż w rzeczywistości, ale czasami potrafi pokazać nieco prawdy o nim. A co ważniejsze – każąc wierzyć widzom w łatwy sukces, nie oszukuje ich, jak czyni to „Kochaj i tańcz". Film muzyczny musi być popisem profesjonalizmu wykonawców, tu zaś każda scena taneczna pokazana jest tak, by ukryć warsztatowe braki wykonawców i choreografa. A Mateusza Damięckiego w co trudniejszych momentach wyręcza dubler Dariusz Wiórkiewicz.

Własna twarz i cudze nogi – to połączenie dyskredytuje nie tylko każdego aktora filmu muzycznego, ale także jego realizatorów.

[ramka]Wzajemne przenikanie kina i telewizji ma u nas długą tradycję. Od końca lat 60. często realizowano jednocześnie film i jego rozszerzoną, serialowo-telewizyjną wersję. Tak było z ekranizacjami rodzimej literatury, jak "Pan Wołodyjowski", "Chłopi", "Noce i dnie", "W pustyni i w puszczy", "Ziemia obiecana", potem zaś "Ogniem i mieczem", "Stara baśni" aż do "Wiedźmina".

Rozwój wieloodcinkowych opowieści telewizyjnych skłonił reżyserów, by w inny sposób wykorzystać ich popularność. Z materiałów serialu montowano więc film kinowy, to przypadek "Rodziny Połanieckich" (w kinach "Marynia"), "Strachów" ("Szkoda twoich łez"), "Sfory" ("Bez litości"). Powstawały też samodzielne filmy. Kontynuacją "Czterdziestolatka" było "Motylem jestem, czyli romans czterdziestolatka", a "Ranczo Wilkowyje" usiłowało, bez większego powodzenia, wykorzystać sukces "Rancza". Była i tendencja odwrotna, gdy samodzielny film zapowiadał emisję telewizyjną("Pitbull" czy "Świadek koronny").

Kuriozalnym eksperymentem było wykorzystanie bohaterów popularnego programu tv "Big Brother" w specjalnie dla nich napisanych scenariuszach: "Gulczas a jak myślisz" i "Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja".[/ramka]

Kolejne edycje „Tańca z gwiazdami" przyciągają około 5 milionów widzów, inny produkt TVN – „You can dance" – gromadzi średnio trzymilionową telewizyjną publiczność. Mimo że oba programy oparte są na tanecznej rywalizacji, ich widownia nie jest dokładnie taka sama. Pierwszy jest atrakcyjny dla tych, którzy emocjonują się życiem celebrytów. Drugi przyciąga młodych, mamiąc ich szansą, że każdy może stanąć do rywalizacji, a wówczas jak Kopciuszek olśni jurora na tanecznym balu.

Pozostało 92% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów