Pierwszą część można obejrzeć w sobotę w HBO. Drugą w niedzielę. Film nie ma nic wspólnego z dziełem Mela Gibsona. Jest natomiast według twórców odpowiedzią na krwawą wizję męczeństwa Chrystusa zaprezentowaną przez australijskiego gwiazdora.
W nowej „Pasji” Jezus jest charyzmatycznym kaznodzieją, który wie, jak panować nad emocjami tłumu. Aby potwierdzić proroctwo o nadejściu Mesjasza, wjeżdża na osiołku do Jerozolimy wschodnią bramą. Przepędza kupców ze świątyni, by zwrócić na siebie uwagę wiernych. Ale jest także uduchowionym człowiekiem, który cierpi z powodu przeznaczenia, choć chce je wypełnić.
Film miał przed rokiem premierę na Wyspach. Kontrowersje wzbudziła scena ukrzyżowania Jezusa odbiegająca od biblijnego opisu. Mocno ugięte nogi na podpórce, gwoździe wbite w ramiona, a nie w dłonie – BBC zarzucano fałsz i obrażanie chrześcijan.
Nie mniejsze poruszenie wywołały postaci Kajfasza i Piłata, próbujących zapanować nad wieloetnicznym tyglem, jakim w filmie jest Jerozolima. Twórcy pokazują obu jako ludzi, których można polubić i zrozumieć ich racje. Zwłaszcza że działalność Jezusa zagraża kruchemu porządkowi społecznemu w mieście.
Autorzy telewizyjnej „Pasji” nie są pionierami w prowokowaniu uczuć wiernych.