Wydawałoby się, że „W drodze” Jasmili Žbanić i „Żyd Süss. Wzlot i upadek” Oskara Roehlera to obrazy bardzo odległe. Akcja pierwszego toczy się we współczesnej Bośni, drugiego – w III Rzeszy na początku lat 40. Ale oba opowiadają o ludziach, którzy nie zdołali oprzeć się systemom totalitarnym.
„Żyd Süss” jest historią aktora Ferdinanda Mariana, który zagrał główną rolę w nakręconym w 1940 roku przez Veita Harlana propagandowym, nazistowskim obrazie, mającym siać nienawiść do Żydów. Tę ekranizację powieści Liona Feuchtwangera zaplanował Josef Goebbels. On też znalazł do głównej roli Mariana – niespełnionego artystę, na dodatek żonatego z pół-Żydówką.
Marian zagrał w „Żydzie Süssie” szantażowany przez ministra propagandy. Ale może i dlatego, że marzył o sławie? I zyskał ją. Brylował na premierach, rozdawał autografy na festiwalu w Wenecji. Stał się znany: w Niemczech w ciągu roku film obejrzało 20 mln widzów. Jednak za ten jeden sezon popularności zapłacił najwyższą cenę. Stracił rodzinę i szacunek do siebie, popadł w alkoholizm.
„Żyd Süss” to film o sile sztuki. W jednej z najlepszych scen żołnierze niemieccy oglądają oryginalny film Harlana i zaczynają z nienawiścią krzyczeć: „Jude, Jude, Jude!”. Kiedyś Marian dowie się, że strażnicy w Auschwitz po projekcji jego filmu wypuścili na więźniów psy. W masakrze zginęła żona aktora.
Roehler mówi o manipulacji, ale także o dramacie artysty, który ambicje przedkłada ponad przyzwoitość, daje się wciągnąć w grę, stając się pionkiem w rękach polityków. Niemcy od dawna rozliczają się ze swoją przeszłością. „Żyd Süss. Wzlot i upadek” jest oskarżeniem historii.