Warszawa przestała być najważniejszym plenerem filmowym. Widać to wyraźnie po 12 konkursowych projekcjach. Festiwal dotarł do półmetka. Jego widzowie, siedząc w kinowych fotelach, mogli przemierzyć wiele polskich dróg i spojrzeć na rodzime realia z paru regionalnych perspektyw.
[srodtytul]Made in Poland[/srodtytul]
Kraków pięknie zaprezentował się w otwierającej festiwal nostalgiczno-rozliczeniowej „Małej maturze 1947” Janusza Majewskiego. Był też obecny w pokazanej wczoraj okupacyjnej opowieści Feliksa Falka „Joanna”, a także w znanej widzom „Mistyfikacji” Jacka Koprowicza.
Do rodzinnego Szczecina wraca – by uporządkować przeszłość i pojednać się z ojcem – bohater pełnometrażowego debiutu Marka Lechkiego „Erratum”. A w Rysy zabiera uczestników tragicznej szkolnej wycieczki inny debiutant – sprawnie poruszający się w ekstremalnych warunkach Sławomir Pstrong. Wrocław użyczył finansowego wsparcia i lokalizacji Ewie Stankiewicz, reżyserce zaskakującego filmu „Nie opuszczaj mnie”.
Tegoroczny festiwal uwydatnił trend, który pojawił się kilka lat temu. Już nie TVP, i nie tylko PISF wpływają na kształt polskiego kina. Regionalne Fundusze Filmowe, inwestując lokalne, samorządowe pieniądze w kolejne produkcje, generują miejsca pracy i promują swój region. Warszawa swojego funduszu nie dopracowała się ...