Jasmila Žbanić o "Jej drodze"

Reżyserka Jasmila Žbanić opowiada o wahhabizmie, powojennych bliznach dawnej Jugosławii i trudnych wyborach. „Jej droga” w kinach od 10 września.

Publikacja: 06.09.2010 17:15

„Jej droga” to film o byłej Jugosławii i religijno-narodowym fermencie, którego nie zakończyła wojna

„Jej droga” to film o byłej Jugosławii i religijno-narodowym fermencie, którego nie zakończyła wojna

Foto: AP

[b]„Jej droga” to film na temat wolności wyboru. Bohaterka Luna decyduje się zerwać ze swoim partnerem Amarem, gdy ten przeistacza się w radykalnego muzułmanina – wahhabiego. Będąc z nim w ciąży, nie chce urodzić jego dziecka. Czy to łatwy wybór?[/b]

[b]Jasmila Žbanić:[/b] W Bośni kobiety mają zalegalizowane prawo wyboru. Zachodząc w ciążę, mogą zdecydować, czy chcą mieć dziecko, czy też chcą usunąć ciążę. Luna zdaje sobie sprawę, co może oznaczać urodzenie i wychowywanie dziecka w związku o skomplikowanych relacjach, musi się więc zastanowić, czego pragnie. Zostawiam zakończenie otwarte, ale bohaterka ma wybór, i to jest najważniejsze. Esma w moim poprzednim filmie „Grbavica” (Złoty Niedźwiedź w Berlinie – przyp. red.) go nie miała. Zgwałcona przez serbskiego Czetnika musiała urodzić dziecko w obozie koncentracyjnym i nauczyć się z nim żyć. Teraz na szczęście żyjemy w innych czasach, pokojowych, i uważam, że każda kobieta powinna mieć prawo decydowania o tym, czy chce urodzić swoje dziecko, czy nie.

[b]Podczas gdy Luna rozwija się, Amar – pogrążając się w fundamentalizmie – robi krok wstecz. Czy kobietom łatwiej wybrać lepszą, rozsądniejszą drogę?[/b]

Przez 50 lat komunizmu w Jugosławii kobiety z jednej strony zachęcano do zakładania rodziny i kultywowania tradycyjnych wartości, z drugiej – do przyjmowania nowoczesnego stylu życia. Do zarabiania pieniędzy i bycia odpowiedzialnymi za swoje decyzje. Stały się więc mocno zakorzenione w rzeczywistym świecie, w odróżnieniu od kobiet z pokolenia mojej babci, które wiodły życie wewnątrz rodzin, na podwórkach swoich domostw. Uważam więc, że kobiety pracujące zawodowo umiały się odnaleźć i w czasie wojny, i po niej. Potrafiły dobrze się adaptować i umiały znaleźć wyjście z różnych sytuacji. Mężczyznom było trudniej, gdyż spodziewano się od nich sprostania tradycyjnym oczekiwaniom. Dlatego gdy wybuchł konflikt bałkański, tak wielu z nich poszło na wojnę, bo oczekiwano od nich bycia żołnierzami i bohaterami. Wojna zakończyła się bardzo źle – serbskie ludobójstwo nagrodzono utworzeniem na terenie Bośni Republiki Serbskiej. W związku z tą niesprawiedliwością mężczyźni stracili obraz, wzór, za którym mogliby podążać. Mieli być bohaterami i zwycięzcami – szanowanymi jak po zakończeniu II wojny światowej – ale tak się nie stało. Wielu mężczyzn nie wiedziało, jak sobie z tym poradzić. Religia stała się więc dla nich wygodnym parawanem oddzielającym ich od rozczarowującej rzeczywistości. Mogli się o niego oprzeć. Im bardziej fundamentalna jest religia, tym prostszy – bo czarno-biały – obraz świata daje. W filmie Luna wybiera skomplikowaną drogę, kiedy musi sama odpowiedzieć sobie na trudne pytania, zaś Amar – łatwiejsze odpowiedzi.

[b]To religia ostatecznie dzieli Lunę i Amara.[/b]

Tak jak w czasach komunizmu ideologia podzieliła wiele par i związków. Dla Amara zbiór idei staje się ważniejszy od istoty ludzkiej śpiącej obok niego. On je wprowadził do ich wspólnej sypialni. Celowo ograniczyłam plan zdjęciowy w ich mieszkaniu do tego pomieszczenia. Myślę, że kiedy jakiś trzeci „czynnik” – człowiek lub religia czy ideologia – wkracza do sypialni dwojga ludzi, gdy zagraża ich wolności, gdy ich seks staje się regulowany jakimiś zasadami albo gdy nie mogą decydować, czy chcą, czy nie chcą mieć dzieci, to jest to już totalitaryzm.

[b]Czy od religii można się uzależnić? Zanim Amar stał się fundamentalistą, był alkoholikiem. Obydwa „zajęcia” traktuje z jednakową pasją...[/b]

W Bośni wielu byłych narkomanów i alkoholików stało się nagle ludźmi bardzo religijnymi. Ludzie potrzebujący wsparcia, by żyć, najszybciej i w sposób najbardziej agresywny zwracali się ku religii. Ich problemy okazały się tak głębokie, że tylko poczucie ciepła i akceptacji, braterstwa, dawało im i daje ukojenie. Jako ateistka nie winię religii, ale społeczeństwo za to, że nie dało tym ludziom innych opcji. Amar poczuł akceptację i spokój dopiero w radykalnej wspólnocie religijnej, gdzie nie wymagano od niego niczego oprócz tego, żeby był wewnątrz niej. W ten sposób stał się konformistą wybierającym najłatwiejszą drogę.

[b]Czy zna pani osobiście jakiegoś wahhabiego?[/b]

Spotkałam ich bardzo wielu podczas pracy nad filmem. A jeszcze wcześniej na przyjęciu u przyjaciół jeden z takich mężczyzn, gdy się przedstawiłam i wyciągnęłam rękę, nie chciał jej uścisnąć, bo jestem kobietą. Byłam wściekła, ale nie chciałam wywołać skandalu w domu znajomych. Wiele dni minęło, zanim się uspokoiłam. W ten sposób zaczęłam szukać informacji na temat wahhabich, których w Bośni są trzy tysiące. Większość z nich to mężczyźni, którzy przed wojną byli ludźmi z marginesu – punkami albo narkomanami. Tutaj nikomu nie jest łatwo. Bośnia to kraj okresu transformacji na drodze od socjalizmu do kapitalizmu, borykający się z powojenną traumą i z tym, że Unia Europejska nadal nie chce nas w swoim gronie. Żyjemy w ciągłym zagrożeniu ze strony Serbii. Codziennie odkrywane są nowe masowe groby. W niektórych wahhabich rozpoznałam twarze ludzi, którzy przed wojną przychodzili na koncerty punkowe. Teraz niektórzy z nich po prostu dalej lubią zwracać na siebie uwagę, a czasem i prowokować – mężczyźni długą brodą, a kobiety nikabem. Większość ludzi w Bośni tak nie wygląda i czuje się zagrożona w ich otoczeniu, co dodatkowo ich bawi.

[b]Nie sądzi pani, że świadczy to o płytkości ich wiary?[/b]

Nie wszyscy tacy są. Religia wymaga od nich jednak wiele poświęcenia. Muszą się modlić pięć razy dziennie. Teraz, gdy trwa ramadan, nie mogą nic jeść ani pić od świtu do zmierzchu (zakaz nie obowiązuje ciężarnych oraz karmiących matek, chorych psychicznie i podróżujących – przyp. red.), a w Bośni jest prawie 40 stopni Celsjusza. Nie mogą nawet zapalić papierosa.

[b]Czy wahhabizm może zagrozić bośniackiej demokracji?[/b]

Nie, dopóki jest szansa na dialog z tymi ludźmi. Ale gdy nasze – i ogólnie, europejskie społeczeństwo – ich odrzuci, wtedy mogą stać się problemem.

[b]„Jej droga” to film na temat wolności wyboru. Bohaterka Luna decyduje się zerwać ze swoim partnerem Amarem, gdy ten przeistacza się w radykalnego muzułmanina – wahhabiego. Będąc z nim w ciąży, nie chce urodzić jego dziecka. Czy to łatwy wybór?[/b]

[b]Jasmila Žbanić:[/b] W Bośni kobiety mają zalegalizowane prawo wyboru. Zachodząc w ciążę, mogą zdecydować, czy chcą mieć dziecko, czy też chcą usunąć ciążę. Luna zdaje sobie sprawę, co może oznaczać urodzenie i wychowywanie dziecka w związku o skomplikowanych relacjach, musi się więc zastanowić, czego pragnie. Zostawiam zakończenie otwarte, ale bohaterka ma wybór, i to jest najważniejsze. Esma w moim poprzednim filmie „Grbavica” (Złoty Niedźwiedź w Berlinie – przyp. red.) go nie miała. Zgwałcona przez serbskiego Czetnika musiała urodzić dziecko w obozie koncentracyjnym i nauczyć się z nim żyć. Teraz na szczęście żyjemy w innych czasach, pokojowych, i uważam, że każda kobieta powinna mieć prawo decydowania o tym, czy chce urodzić swoje dziecko, czy nie.

Pozostało 83% artykułu
Film
Nie żyje aktor Bernard Hill. Miał 79 lat
Film
Mastercard OFF CAMERA: Kobiety wygrywają
Film
#DZIEŃ 8 i zapowiedź #DNIA 9: Rozmowy o tym, co ważne
Film
Sztuka polityczna. Pokaz specjalny „Dyrygenta” Andrzeja Wajdy
Film
Rekomendacje filmowe: Komedia z Ryanem Goslingiem lub dramat o samobójstwie nastolatka