Producent z ludzką twarzą

Rozmowa z Januszem Kijowskim, dyrektorem programowym Festiwalu „Młodzi i Film”

Publikacja: 08.09.2010 16:43

Producent z ludzką twarzą

Foto: Rzeczpospolita

[b]Rz: Pamięta pan początki swojej kariery reżyserskiej, związane z nimi emocje i nadzieje?[/b]

[link=http://www.rp.pl/temat/533029_Mlodzi-i-Film-2010.html]Czytaj więcej o Festiwalu Młodzi i Film - Koszalin, 14 - 18 września 2010 r.[/link]

[b]Janusz Kijowski:[/b] Tego się nie zapomina. Zwłaszcza że mój pierwszy obraz przeszedł wyboistą drogę, zanim zobaczyła go publiczność. W 1978 roku na festiwalu polskich filmów fabularnych, który wtedy odbywał się w Gdańsku, a nie w Gdyni, nagrodzono mnie za debiut – „Kung fu”. Tyle że w istocie debiutowałem dwa lata wcześniej „Indeksem”. Niestety, został zarekwirowany przez cenzurę i powędrował na cztery lata na półkę. Nawiązywał bezpośrednio do wydarzeń marcowych, co zapewne nie spodobało się ówczesnej władzy. Odbierając nagrodę w Gdańsku, czułem się jak aktor w teatrze absurdu. Jakby laur dla „Kung fu” miał jedynie ukryć fakt, że w ogóle zrobiłem „Indeks”.

Nagrody nie były dla mnie ważne. Pełnowartościowym reżyserem poczułem się po obejrzeniu „Indeksu” przez Wojciecha Jerzego Hasa, mojego opiekuna artystycznego. Powiedział: jest okej. Mistrz pasował mnie na czeladnika. To było przeżycie!

[b]Debiutował pan w czasach zespołów filmowych, otoczony opieką przez wybitnych artystów, m.in. Wajdę, Konwickiego. Czy wtedy łatwiej było nakręcić pierwszy film niż teraz?[/b]

Chyba nie istniał w dziejach polskiego kina system, który tak ułatwiałby start młodym reżyserom, jak obecny. Uchwalenie ustawy o kinematografii i powołanie Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej sprawiło, że są odrębne pule środków na debiuty fabularne, dokumentalne i animowane. Początkujący filmowiec nie musi ustawiać się po pieniądze do tego samego okienka co np. Andrzej Wajda. Ma zapewniony skromny, ale stabilny budżet. Może rozpocząć karierę od taniego, współczesnego filmu.

Niestety, młodzi często tworzą w artystycznej pustce. Nie mają z kim przedyskutować swoich pomysłów. Zespoły filmowe były swego rodzaju inkubatorami, w których dojrzewały projekty. To był fantastyczny polski patent na kino, który zniszczyliśmy po 1989 roku.

[b]Teraz każdy może szybko zostać reżyserem. Wystarczy, że chwyci za kamerę cyfrową lub komórkę, a nakręcony materiał wrzuci na YouTube pod osąd milionów internautów...[/b]

Tak. Tylko nie ma to nic wspólnego z prawdziwym filmem. Co z tego, że ktoś ma małą kamerkę, którą najpierw rejestruje wszystko, co się rusza, a później robi montaż na domowym pececie? Ruchome obrazki nie tworzą kina! Do tego potrzebne są: intelektualne wyrobienie, wrażliwość, świadomość estetyczna.

[b]Jak to osiągnąć?[/b]

Przez praktykę. Wymianę myśli, idei. Chyba doszliśmy do punktu, w którym wróciła tęsknota za formą współpracy, jaką oferowały dawne zespoły filmowe. Dlatego obecna edycja koszalińskiego festiwalu „Młodzi i film” jest zadedykowana „producentom z ludzką twarzą”. Odbędzie się panelowa dyskusja z ich udziałem. Chcemy pokazać ludzi, którzy nie tylko potrafią organizować pieniądze, ale przede wszystkim są partnerami dla reżyserów, operatorów, scenografów – słowem, całej ekipy filmowej. Stawiają na dialog z artystami, by osiągnąć jak najwyższy poziom produkcji. Nie interesuje ich wyłącznie obrót gotówki.

[b]O Grand Prix powalczy 14 pełnometrażowych fabuł. Czy wśród tegorocznych debiutantów jest talent na miarę Borysa Lankosza, twórcy „Rewersu”? [/b]

Borys znakomicie wystartował. Przypominamy jego film na pokazie specjalnym, który otworzy festiwal. A czy jest wśród uczestników ktoś tak zdolny jak on? Myślę, że będzie kilka zaskoczeń. Mam faworytów, ale nazwisk nie zdradzę. Ocenę pozostawiam wyłącznie jurorom.

[b]Podczas selekcji obejrzał pan ponad 200 tytułów. Jaki jest poziom młodego kina w Polsce?[/b]

Oglądałem nie tylko obrazy długometrażowe, ale także krótkie, z których 70 stanie do walki o Jantary za fabułę, dokument i animację. Nie byłem zdruzgotany ani zmęczony seansami. Wręcz przeciwnie – poczułem satysfakcję. Debiutanci robią interesujące filmy. Ich twórczość warto porównać do sytuacji z polską piłką nożną. W kategoriach wiekowych do lat 17 lub 19 nasze zespoły trzymają fason. Dochodzą do finałów mistrzostw Europy i świata. Zdarza się, że zdobywają medale. A potem następuje krach. Seniorzy dostają już tęgie lanie od Hiszpanii czy Kamerunu.

Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że w Koszalinie widzowie zobaczą nie tylko młodszą, ale także lepszą twarz polskiego kina. Debiutanci nie idą za panującą modą. Nie robią marnych hollywoodzkich podróbek. Zależy im na nawiązaniu szczerej rozmowy z publicznością. Nawet jeśli pod względem warsztatowym zdarza im się popełniać błędy, są one cenne. Dodają filmom smaku, a przede wszystkim odkrywają osobowość twórcy.

[b]Ale potem młodzi reżyserzy – tak jak piłkarze – osiągają wiek seniorski...[/b]

I wielu po prostu się gubi. Idzie drogą komercji, myśląc o tym, jak uwieść producenta, dystrybutora i widzów, żeby film się sprzedał. Presja rynku sprawia, że traktują kino jak produkt marketingowy. To niebezpieczna tendencja, bo zabija autentyzm.

Natomiast ci, którzy pozostaną wierni sobie, muszą być przygotowani na to, że ich kino będzie żyło w drugim obiegu – w klubach filmowych, na festiwalach. Sale multipleksów będą przed nimi zamknięte. Oczywiście, od czasu do czasu pojawi się taki film jak „Rewers”, na który rzucą się dystrybutorzy. Ale oni, w większości, nigdy nie będą przyjaciółmi obrazów artystycznych. Dla takich projektów najwłaściwszym miejscem jest Koszalin.

[i]rozmawiał Rafał Świątek[/i]

Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów