Prywatnie każdy z nas ma oczywiście swoje imię, ale w filmach, wywiadach i na festiwalach nie mamy osobnych biografii. Jesteśmy jednym bytem – braćmi Quay i filmy, które robimy są właśnie dziełem tego bytu – mówili podczas niedawnej wizyty w Polsce.
Mają w swym dorobku także filmy reklamowe, scenografie filmowe i teatralne. Są reżyserami dwóch obrazów pełnometrażowych „Instytutu Benjamenta” i „Stroiciela trzęsień ziemi”, ale przede wszystkim wielu krótkometrażowych animacji, z których najsłynniejszą jest adaptacja opowiadania Brunona Schulza „Ulica krokodyli”.
– Wielokrotnie się zdarza, że o niektórych zjawiskach dowiadujemy się dość przypadkowo. Tak było i z Schulzem – mówią. – Kiedy czytaliśmy jego powieści, poczuliśmy, że wchodzimy do świata, o którym wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Zrozumieliśmy, że proza Brunona Schulza jest w stanie popchnąć nas w inny wymiar myślenia, w świat nowych metafor i nowej metafizyki. Czytając jego „Traktat o manekinach”, uświadomiliśmy sobie, że z pomocą tej prozy możemy pomóc marionetkom przejść w nowy etap bytowania.
Atmosferę świata ich filmów najtrafniej opisał Piotr Dumała: „Zasuszone owady i rośliny, stare, okaleczone lalki, szuflady, książki, śruby, igły, nici, opiłki metalu, magnesy, drewniane wióry, lustra, zegarki, papier, zatarte napisy w różnych językach, wszechobecny kurz. Ten stworzony przez nich krajobraz żyje, pulsuje rytmicznie, a może dogorywa w niekończącej się agonii”.
Zafascynowania tą imponującą rupieciarnią nie kryje też m.in. Olga Tokarczuk, która pisze w książce „Trzynasty miesiąc”: „W alchemicznym tyglu, w którym zamaszyście mieszają bracia Quay, jest trochę składników ze starych, tradycyjnych receptur i trochę substancji, których użycie tylko im mogło przyjść do głowy Wysilmy jednak wzrok i wtedy na chwilę dostrzeżemy charakterystyczne smugi: Murnau, Hoffman, Bunuel, Schulz, Kafka; tu szczypta Dicka, tam szczypta malarskiego surrealizmu i przepiękna estetyka rozpadu, która tak pociąga dusze melancholijne i mroczne”.