Niewykluczone, że tak właśnie zacząłby recenzję William Szekspir, gdyby zobaczył, co twórcy bajki „Gnomeo i Julia" zrobili z jego arcydramatem o miłości niemożliwej. Zamiast kochanków z Werony – ogrodowe krasnale z ceramiki i do tego w odblaskowych kolorach. Zamiast zwaśnionych rodów – duet zrzędliwych sąsiadów. Słowem – klasyka przerobiona na familijną komedię.
Słynny Stratfordczyk nie jest pierwszym, którego popkultura potraktowała tak bezceremonialnie. Przed nim podobnego losu doświadczyło dziedzictwo Disneya sparodiowane przez twórców „Shreka". „Gnomeo i Julia" to też ich robota.
Ogrodowe krasnale, choć są od bulwiastego stwora bardziej foremne, to jednak niższa półka. Erudycyjną grę z widzem w skojarzenia i cytaty zastąpiła biegunka pomysłów: Szekspir, niemal jarmarczne „okoliczności przyrody", nierówne żarty i garść piosenek Eltona Johna. Za co więc trzy gwiazdki?
Za próbę przełożenia „Romea i Julii" na wrażliwość najmłodszych, za nieśmiertelny „Crocodile Rock" oraz udany dubbing.
USA, W. Brytania 2011, reż. Kelly Asbury, dubbing: Maciej Stuhr, Natasza Urbańska