Dla naszych czytelników mamy podwójne zaproszenia na "Mistrza" - poznaj szczegóły konkursu.
Pojawiały się szczegółowe analizy pokazujące jak wiele filmowy mistrz, Lancaster Dodd grany przez Philipa Seymoura Hoffmana, ma z jej założyciela L. Rona Hubbarda i jak bardzo podobny jest ekranowy kult do założeń kontrowersyjnej sekty.
W USA, ale też na świecie, sprawa budziła wielkie zainteresowanie, bo scjentologia zdobywa tam w ostatnich latach coraz większe wpływy i pozyskuje bardzo możnych i znanych wyznawców. Jej członkami są m.in. John Travolta, Priscilla Presley, Bruce Willis, czy Tom Cruise. Szczególne zasługi dla popularyzacji scjentologii ma ten ostatni, jedna z największych gwiazd kina i przez to najsłynniejszy scjentolog. Związał się z wyznawcami stworzonego przez Hubbarda kultu już pod koniec lat 80. i od tamtego czasu jest ich prawdziwym ambasadorem. Wciągnął do niego wiele bliskich osób, z byłymi żonami i partnerkami – Nicole Kidman, czy Penelope Cruz – oraz przedstawicielami Hollywood na czele.
Dla scjentologów obecność celebrytów w ich szeregach jest o tyle ważna, że idą za nimi pieniądze, a przede wszystkim kolejni wyznawcy, chcący naśladować swoich idoli. Fani mają skłonność do naśladowania gwiazd i gloryfikowania wszystkiego co te robią. Jeśli Tom Cruise jest scjentologiem to dla nich scjentologia nie będzie groźną sektą, przed którą konsekwentnie przestrzegają media, a rząd np. Wielkiej Brytanii zakazuje działalności na swoim terytorium. Podobne stanowisko ma również Polska. Biuro Bezpieczeństwa Narodowego uważa Kościół Scjentologiczny za jedną z groźniejszych sekt i nazywa go religijną mafią.
Sam Anderson przyznaje, że biografia L. Rona Hubbarda i założona przez niego religia były ważną inspiracją podczas pisania scenariusza „Mistrza", choć nie jedyną. Podobno nawet gotowy film reżyser najpierw pokazał Tomowi Cruise'owi. Obaj znają się od czasu, gdy aktor wystąpił w „Magnolii" Andersona, gdzie stworzył jedną ze swoich najlepszych kreacji w karierze.