Współczesne polskie kino rozlicza się z trudną historią XX wieku, opowiada o zagubieniu i samotności młodego pokolenia, pokazuje zło i agresję, jakie zakorzeniły się w życiu społecznym. A Trzaskalski stale szuka wartości, na których da się zbudować życie – miłości, lojalności, nieobojętności wobec innych. Pokazuje, że można odbić się od dna, przypomina, że na margines bywają czasem wypychani piękni ludzie. Nie chce widzów przerażać. Próbuje ich wzruszyć i nie wstydzi się tego.
Zobacz fotosy z filmu "Mój rower"
Szkoła, kościół, kino
Na ekrany wszedł właśnie jego film „Mój rower", historia trzech pokoleń mężczyzn – dziadka, syna i wnuka, którzy przez lata niemal nie mieli ze sobą kontaktu. Syn, światowej sławy pianista, mieszka w Niemczech. Wnuk z matką w Anglii. Ale na wieść, że dziadka zostawiła żona, zjawiają się w Polsce. Spędzają ze sobą kilka dni, zaczynają się nawzajem rozumieć. Symbolem ich bliskości i więzi stanie się dziecięcy rowerek przekazywany z pokolenia na pokolenie.
– Pewnego dnia, jak miałem cztery lata, twój dziadziuś wziął mnie na podwórko, przy wszystkich chłopakach wsadził na rower, popchnął i powiedział: „Jedź". Jak się wywaliłem, podszedł do mnie, złapał mnie za kołek i syknął: „Jeszcze raz się wywalisz, gnoju, a zabieram ci rower i wypieprzam na złom" – mówi w filmie ojciec, Artur Żmijewski, do 17-letniego syna.
Piotr też miał w życiu taki rower. I ojca, który wydawał mu się tyranem.