W Wenecji Rosi dzielił się też opiniami o dokumentalistach: – Nie ma między nami konkurencji, bo wiemy, jak trudną uprawiamy sztukę. Po festiwalach dostaję mnóstwo listów od kolegów. Z uwagami, gratulacjami. Tę nagrodę chciałbym zadedykować im wszystkim.
W konkursie był jeszcze jeden dokument "The Unknown Known", w którym Errol Morris spotkał się z byłym amerykańskim sekretarzem obrony Donaldem Rumsfeldem. Namówił go do wspomnień, do wyciągnięcia notatek, do spojrzenia z pewnego dystansu na wojnę iracką. – Dwa dokumenty w konkursie to odważna decyzja w czasach, gdy ten gatunek z tak ogromnym trudem trafia na ekrany – stwierdził Bertolucci. – Film Morrisa też jest interesujący. Zastanawialiśmy się nawet, czy Rumsfeldowi nie przyznać Pucharu Volpiego dla najlepszego aktora, ale doszliśmy do wniosku, że nie możemy nagradzać człowieka, który przyczynił się do wszczęcia wojny irackiej i śmierci tysięcy ludzi.
Zaskakujący werdykt
Bertolucciego zaskoczyły dokumenty, krytyków (poza uszczęśliwionymi Włochami) – werdykt. Bo „Sacro GRA" ma ciekawy pomysł, ale nie jest to film wielki. Za dużo tu wątków, portrety ludzi są w gruncie rzeczy powierzchowne, ich historie niedopowiedziane. Nagroda to raczej dowód, że poziom konkursu był wyrównany, ale nie najwyższy.
Dominowały opowieści o samotności i gwałcie. Jurorzy wyróżnili dwa filmy o przemocy, która narasta czasem tuż obok, za ścianą. Jej ofiary zwykle się nie skarżą. Ze wstydu, strachu. „Żona policjanta" (nagroda specjalna) to trzygodzinna, opowiedziana w 59 epizodach historia kobiety maltretowanej przez męża. Na zewnątrz — kochające się młode małżeństwo z małym dzieckiem. Ale wejrzenia w rodzinne życie zdradzają prawdę: to ludzie u progu tragedii. Film Groninga jest wstrząsający, ale potrzebne w nim skróty, by był znakomity.
Dziwi natomiast deszcz nagród (za rolę męską i reżyserię) dla drugiego filmu na ten temat. Grecka „Miss Violence" Alexandrosa Avranasa o rodzinie, w której córki i wnuczki są wykorzystywane przez domowego tyrana – jest łopatologiczna i przewidywalna. Z listy nagród najbardziej bronią się „Bezpańskie psy". Tajwańczyk Tsai Ming-liang w charakterystycznym dla siebie wolnym rytmie opowiada historię mężczyzny z dwojgiem dzieci wyrzuconych na margines społeczeństwa.
Lista pokrzywdzonych
Film skrzywdzony? Dla znakomicie wyreżyserowanej „Philomeny" z pewnością Srebrny Lew za scenariusz to mało. Żal pominiętej w nagrodach Judi Dench, która stworzyła znakomitą kreację jako stara kobieta szukająca syna, którego przed 50 laty oddały do adopcji siostry zakonne. Jury odwróciło się też od filmów, w których artyści – jak Joe Glazer w „Under the Skin" czy Kelly Reichardt w „Night Moves" – szukają nowego języka kina. Warto zwracać uwagę na takie próby. Zwłaszcza dzisiaj, gdy autorzy są sparaliżowani brakiem pieniędzy. Filmy kręcone są bowiem w bardzo skromnych warunkach. Naturalne plenery, czasem tylko jakaś dekoracja zbudowana w hali, niewielu aktorów, żadnych ekstrawagancji. W produkcji Glazera poza Scarlett Johansson występują mało znani aktorzy albo wręcz naturszczycy. Terry Gilliam mówi w wywiadach, że od kilku dekad nie miał tak niskiego budżetu jak przy kręconym w Bukareszcie „Zero Theorem". A przecież wiadomo, że gdy brakuje pieniędzy, najbardziej liczy się pomysł, oryginalność, głębia samej opowieści. Weneccy jurorzy o tym zapomnieli.