Po sukcesie w Cannes „Mad Max: Na drodze gniewu” w Polsce

Takie filmy zazwyczaj w Cannes nie wzbudzają emocji. Na ich pokazach nie ma tłoku, bo w końcu nie po to krytycy przyjeżdżają na Lazurowe Wybrzeże, żeby oglądać amerykańskie blockbustery.

Aktualizacja: 19.05.2015 09:10 Publikacja: 19.05.2015 07:57

Foto: AFP

Korespondencja z Cannes

One są potrzebne głownie po to, żeby na Croisette pojawiły się hollywoodzkie gwiazdy i żeby nocą nad plażą wybuchały fajerwerki podczas przyjęć na tysiąc osób.

W tym roku stał się cud. Cannes oszalało na punkcie „Mad Maxa: Na drodze gniewu". Czwarta część tego postapokalitycznego kina akcji daje się streścić w kilku zdaniach: Mad Max przyłącza się do grupy uciekinierów, a rozwścieczony Immortan Joe wysyła w ślad za nimi pościg.

Reżyser George Miller wrócił do swojego wielkiego hitu po 30 latach. Mel Gibson zdążył się w tym czasie zestrzeć i narobić skandali, po których studia boją się go obsadzać w potencjalnych przebojach. W skórę głównego bohatera wszedł więc Tom Hardy.

Produkcja czwartego „Mad Maxa" nie szła gładko. Miller chciał go nakręcić w 2001 roku, wówczas jeszcze z Gibsonem. Jednak po tragedii 11 września dolar amerykański stracił w stosunku do australijskiego i budżet automatycznie poszybował w górę. Potem, kiedy produkcja znów miała szansę ruszyć, wszystko runęło z powodu afer wokół życia osobistego Jaksona. Udało się powrócić do pomysłu kilka lat temu. I wtedy zawiodła... australijska pogoda.

— Mieliśmy kręcić w Broken Hill w Australii - tam, gdzie powstały poprzednie części — opowiadał w Cannes reżyser. — Na płaskiej, czerwonej równinie.

Wybudowaliśmy tam drogi, sprowadziliśmy 200 pojazdów, robiliśmy próby z kaskaderami. I nagle zaczęły się tam ulewy. Padało pierwszy raz od piętnastu lat. I nagle nasza sucha ziemia zakwitła, zamieniając się w ogród pełen kwiatów, a wyschnięte jeziora zapełniły się wodą. W Warnerze powiedzieli: „Zaczekajmy rok". Czekaliśmy 18 miesięcy i nic się nie zmieniło. Dlatego przenieśliśmy plan do Afryki, gdzie nigdy nie pada.

Podczas canneńskiej konferencji prasowej Tom Hardy przyznał, że nie do końca w czasie zdjęć zdawał sobie sprawę, czego od niego oczekuje reżyser.

— Przypuszczałem, że robi coś niezwykłego, ale nie przypuszczałem, że nasz „Mad Max" będzie aż tak niesamowity.

Podobnego zdania jest większość krytyków. W Cannes nie zdarza się niemal, by hollywoodzka superprodukcja miała takie recenzje.

„Od pierwszych scen „Na drodze gniewu" tętni energią, reżyser weteran jest w wyśmienitej formie i biegnie naprzód bez tanich efektów specjalnych i papierowych charakterów, które tak często pojawiają się w letnich przebojach" — pisze recenzent IndieWire. „To nie jest przypadek typowy dla dzisiejszych filmowców, którzy odkurzają stare hity. „Mad Max: Na drodze gniewu" jest niezwykłym re-bootem" - stwierdza krytyk „Independeta", wychwalając tempo akcji, pracę operatora, scenografów, kostiumologów, a także grę Toma Hardy'ego, który tworzy kreację głębszą i bardziej gorzką niż kiedyś Gibson. „Mad Max wziął Cannes szturmem" — można przeczytać w „Vogue'u". „Zastrzyk męskiego testosteronu i kobiecego zwariowania" — tytułuje swoją recenzję Nick Vivarelli z „Variety".

Bohaterowie filmu Tom Hardy i Charlize Theron uśmiechają się do tłumów na Croisette z banerów rozwieszonych na hotelu Carlton. A polscy widzowie będą mogli oglądać film Millera już od najbliższego piątku.

Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu