Minęło właśnie 50 lat od premiery „Gorzkich łez Petry von Kant” Rainera Wernera Fassbindera. Bohaterkami tego filmu były trzy kobiety – tytułowa projektantka mody, jej wierna asystentka i młoda, piękna modelka, w której Petra się zakochała.
– Fassbinder był dla mnie zawsze kimś w rodzaju starszego brata. Uwielbiałem jego filmy. Od dawna myślałem, by odnieść się do „Gorzkich łez...”, nakręcić ich współczesną wersję – mówi François Ozon, który już w 2000 r. wyreżyserował „Krople wody na rozpalonych kamieniach” na podstawie dramatu Niemca.
Legendarny pisarz i reżyser w 16 lat kariery zrealizował 40 filmów. Pracował non stop, był wielkim prowokatorem, jedni go uwielbiali, inni nie znosili. Egzystował „na krawędzi”. Umarł tak, jak żył: 10 czerwca 1982 r. przedawkował kokainę i środki nasenne. Znaleziono go martwego, obok leżał niedokończony scenariusz o Róży Luxemburg. Fassbinder miał w dorobku wielkie szkice historyczne, jak trylogia „Małżeństwo Marii Braun”, „Lola” i „Tęsknota Veroniki Loss” czy serial „Berlin Alexanderplatz”. Pozostawił również dramaty rodzinne, w których mocno odbijało się niemieckie społeczeństwo, a wreszcie całą serię opowieści dotykających relacji homoseksualnych. Filmy w tamtym czasie bardzo odważne, jak jego ostatnie dzieło „Querelle”, „Prawo silniejszego” czy właśnie „Gorzkie łzy Petry von Kant”.
Genialny histeryk
Fassbinder nie krył biseksualizmu. Był dwukrotnie żonaty, miał córkę, ale przeżywał też miłości homoseksualne.
– Rozmawiałem z jego ostatnim partnerem, który potwierdził, że „Gorzkie łzy...” to była osobista historia miłości mistrza do jego aktora Gunthera Kaufmanna. Dlatego zdecydowałem się zmienić płeć głównych postaci – mówi François Ozon.