Masz ci los!
Reż.: Mateusz Głowacki. Wyk.: Izabela Kuna, Sonia Bohosiewicz, Iwona Bielska, Robert Wabich, Rafał Rutkowski.
W wiejskim domu stary mężczyzna podarowuje oświadczynowy pierścionek sąsiadce. Ona jest szczęśliwa, ale tylko przez chwilę. Kiedy wraca z kuchni do pokoju, jej narzeczony nie żyje. Zmarł na atak serca. Mieszkali w domach na tym samym podwórku całe życie. Zaprzyjaźnieni, kochający się spokojnie, zawsze mogli na siebie liczyć. Ona dobrze wiedziała, co lubił i co było dla niego ważne. Do trumny, do kieszonki garnituru włożyła mu pędzel do golenia, używany podobno przez samego papieża Jana Pawła II oraz ostatni kupon Totolotka. Bo kochał grać, obstawiał te same liczby w każdym tygodniu.
Ale po jego śmierci zaczyna się kołowrotek. Na wieś zjeżdża rodzina, której nie widywał latami. Syn z żoną i córką. Córka z mężem i synem. Zaczyna się dzielenie schedy. Dom stary ojciec zapisał sąsiadce, jedynej w tym gronie kochającej i przyzwoitej. Ale – jak się okazuje – jest jeszcze talon totolotka, zakopany w ziemi razem ze zmarłym. Z trafioną „szóstką”. Wart wiele milionów. Kto pierwszy w nocy rozkopie grób? Syn? Córka? A może młodzi? Albo wtajemniczony ksiądz?
Przyznaję, że bardzo cenię producenta i scenarzystę Michała Chacińskiego i jego współpracowników – jak mało kto czują oni potrzeby widowni, umieją ją w kolejnych „Planetach singli” wzruszyć i rozśmieszyć. W „Masz ci los!” jest fajna obsada z Izabelą Kuną i Sonią Bohosiewicz na czele, robota filmowa też jest w porządku.