[b]Rz: Film Toma Forda „A Single Man” od czasu swoich pierwszych pokazów na ostatnim festiwalu w Wenecji jest wymieniany jako jeden z poważnych kandydatów do Oscarów. Ford zasłynął jako projektant mody, ale za kamerą stanął po raz pierwszy. Nie bała się pani współpracy z tak niedoświadczonym reżyserem?[/b]
Znamy się od lat. Pierwszy raz spotkaliśmy się w 1998 roku, projektował wówczas dla mnie strój. Był profesjonalny, a jednocześnie przyjazny. Potem od czasu do czasu widywaliśmy się. Aż niedawno przysłał mi scenariusz. No cóż, gdy przyjaciel składa ci jakąś propozycję, zawsze myślisz: „Boże, a jak tekst będzie niedobry? Przecież nie chcę mu odmawiać...”. Ale z „A Single Man” nie miałam problemu, bo od razu zrobił na mnie wielkie wrażenie. Współpracy z Tomem, mimo jego braku doświadczenia, też się nie obawiałam. Panuje stereotyp, że ktoś, kto żyje w świecie mody, musi być płytki i próżny. Daje się porwać blichtrowi i ślizga po powierzchni świata. Ale Tom jest człowiekiem niezwykle wrażliwym i myślącym. Dlatego natychmiast wysłałam do niego e-maila: „Wchodzę w to.”
[b]Zagrała pani przyjaciółkę geja, wierną, wspaniałą i w pewien sposób w nim zakochaną.[/b]
Byłam zachwycona delikatnością, z jaką Tom i jego współscenarzyści nakreślili relacje tej pary, która zna się od 25 lat i wie, że może w trudnych chwilach na siebie liczyć. A miłość? To trudna sprawa. Widziałam niejedną kobietę, która była zakochana w geju. Bywa przecież, że wielka przyjaźń zamienia się w uczucie, które nie może się spełnić.
[b]W „A Single Man” po raz pierwszy partnerowała pani Colinowi Firthowi.[/b]