Pozostawił po sobie zaledwie 14 filmów, które inspirują reżyserów od morza aż po... Hollywood. Otwierający przegląd „Rękopis znaleziony w Saragossie” (1964 r.) podziwiali Luis Bunuel i David Lynch. Kilka lat temu Martin Scorsese wraz z Francisem Fordem Coppolą odrestaurowali kopię filmu tuż przed wydaniem go na amerykański rynek. Nie da się dziś czytać książki Jana Potockiego, nie mając przed oczami Alfonsa van Wordena z twarzą Zbigniewa Cybulskiego.
Tak jak nie da się czytać „Sanatorium pod Klepsydrą” Brunona Schulza, nie widząc Jana Nowickiego w roli Józefa w filmie z 1973 roku, który zamknie przegląd.
Has miał talent wyobraźni. To ona dziś zachwyca widzów, choć nie zawsze oznacza prosty rozmach wizji i surrealizm. Jeśli brał na warsztat literaturę – a robił to nader często – to najczęściej taką, która uchodziła za niemożliwą do zekranizowania. Skromna „Pętla” (1957 r.) na podstawie scenariusza Marka Hłaski, którą debiutował, udowadnia, że reżyser potrafił się odnaleźć w każdym temacie i w każdym gatunku.
Nie był kurczowo przywiązany do jakichś formuł, na wszystkim potrafił odcisnąć swój podpis. Na nieco melodramatycznym „Jak być kochaną” (1962 r.), na wojennych „Szyfrach” (1966 r.) i na makabrycznym „Osobistym pamiętniku grzesznika... przez niego samego spisanym” (1985 r.).
– Życie reżysera składa się ze spełnień i niespełnień – powiedział Has krótko przed śmiercią w październiku 2000 roku. Widzom pozostawił same spełnienia, o czym będzie można przekonać się w Iluzjonie.