Nowe rosyjskie kino jeszcze nie wypracowało swojego stylu

Rozmowa z Karenem Szachnazarowem. Reżyser, scenarzysta, prezes Mosfilmu, mówi o kinie w Rosji i o tym, jak udało mu się z upadającej wytwórni zrobić supernowoczesne studio filmowe. W Warszawie trwa festiwal rosyjskiej kinematografii

Aktualizacja: 13.11.2007 11:26 Publikacja: 12.11.2007 23:45

Nowe rosyjskie kino jeszcze nie wypracowało swojego stylu

Foto: Rzeczpospolita

Red

Rz: Jest pan szefem największego studia w Europie. Czy to koniec z własną twórczością, czy misja?

Karen Szachnazarow: Przede wszystkim jestem reżyserem. Kiedy dziewięć lat temu wybrano mnie na dyrektora, po pustych korytarzach biegały bezpańskie psy. Teraz mamy nowoczesny sprzęt, możemy podjąć się każdej produkcji, taniej niż gdziekolwiek w Europie robić nagrania muzyczne, budować skomplikowane dekoracje...

Rozpad Związku Radzieckiego był rzeczywiście czasem zapaści w rosyjskim kinie?

Niemal przestało istnieć. Zabrakło środków na realizację filmów i dystrybucję, tysiące kin zlikwidowano, straciliśmy całe pokolenie reżyserów, które po roku 90. nie mogło zadebiutować. Od kilku lat produkcja filmowa rośnie, poszerza się jej tematyka i różnorodność gatunkowa, kręcą reżyserzy starzy i młodzi. Ale to nowe rosyjskie kino nie ma jeszcze swojego stylu, dawnej klasy, próbuje naśladować amerykańskie wzory.

Przed rewolucją produkowano w Rosji 400 – 500 niemych filmów rocznie – ile powstaje obecnie?

Ponad 100 pełnometrażowych fabuł oraz dwukrotnie więcej krótkometrażowych i dokumentalnych.

Środki na realizację przydziela jak dawniej państwo?

Reżyser lub producent może złożyć wniosek o wsparcie realizacji konkretnego projektu. Otrzyma około połowy budżetu filmu, dalej szuka sam. Najczęściej stacje telewizyjne też wspierają kino. Czasem reżyserowi uda się znaleźć bogatego sponsora, który chce zainwestować swoje pieniądze w film, są w Rosji takie osoby. Od niedawna jesteśmy świadkami fenomenu – zabrakło reżyserów i operatorów. Telewizje nasze produkują tak wiele seriali, że zatrudniają nawet studentów trzeciego roku reżyserii. Ci po kilkunastu odcinkach uchodzą za mistrzów. To zjawisko niebezpieczne – uważam – uczy młodych głównie zarabiania pieniędzy, a nie troski o dzieło sztuki.

Czy inwestowanie w produkcję filmową może być też metodą prania pieniędzy?

Filmów powstaje wiele. Nikt dziś nie pyta, jak udało się realizatorom zebrać nawet wielki budżet.

Ostatnie lata były pasmem sukcesów kasowych rosyjskiego kina: „Straż dzienna” i „Straż nocna”, „Volkodav”, „Dziewiąta kompania” miały wielomilionowe widownie, zdystansowały amerykańskie superprodukcje i zarobiły ponoć w ubiegłym roku ponad 200 milionów dolarów.

Kwoty są zawyżone. Śledzę rynek filmowy i owych setek milionów na nim nie widzę. Połowa kasowych zarobków kin powinna trafiać do kinematografii – nie trafiła.

Mogłyby dziś w Mosfilmie powstać tak ambitne dzieła jak „Wojna i pokój” czy „Step” Bondarczuka, „Dersu Uzała” Kurosawy czy „Spaleni słońcem” Michałkowa...?

Pieniądze zapewne udałoby się znaleźć, ale takich reżyserów jak Kurosawa nie ma, Siergiej Bondarczuk też nie żyje. Po 30 latach od premiery „Dersu Uzały” zorganizowaliśmy spotkanie z ekipą, która kręciła w Mosfilmie ten obraz. Wspominano, że reżyser narzekał na przestarzały sprzęt, brudne toalety, złą organizację planu. Ale nakręcił arcydzieło. Teraz ucieszylibyśmy oko mistrza: toalety błyszczą, kamery są nowe... Kurosawy zabrakło, i przez trzy dekady nie pojawił się twórca takiego formatu.

Jak unowocześniał się Mosfilm?

Naszego studia nie finansuje państwo. Zarabiamy na siebie, realizujemy wiele programów dla telewizji publicznych oraz komercyjnych. Nasz budżet, sięga 50 – 60 mln dolarów.

Jak liczna grupa reżyserów współpracuje ze studiem?

Liczna. Drugą część „Spalonych słońcem” kręci u nas Nikita Michałkow, ja też tu będę realizował film. Zapraszam filmowców polskich.

Jak studio wspiera debiutantów?

Ogłosiliśmy konkurs dla młodych scenarzystów, wybraliśmy najciekawsze propozycje, zamierzamy nakręcić cztery krótkometrażowe i jedną pełnometrażową fabułę.

Czy rosyjscy dystrybutorzy chętnie wprowadzają na ekrany rodzime tytuły?

Nie wszystkim się to udaje, choć zainteresowanie naszymi filmami wraca i kin przybywa. Powody są rozmaite: producent nie ma pieniędzy na reklamę, nie każdemu film się udaje. Myślę, że kłopoty z dystrybucją są takie same w Rosji, jak w Polsce.

Urodził się w Krasnodarze w 1952 roku. Ojciec był Ormianinem, matka – Rosjanką. Absolwent reżyserii WGIK (1974), zaczynał od krótkometrażówek i dokumentów. Debiutował komedią „Dobriaki” (Poczciwcy) 1979 r.; nakręcił m.in. muzyczne obrazy „Stworzył nas jazz”, „Zimowy wieczór w Gagrach”, alegoryczne dramaty: „Carobójca”, „Jeździec o imieniu śmierć”, poetyckie „Miasto Zero” „Sny”. Realizuje „Stracone imperium”, którego akcja zaczyna się w latach 70. XX w. Od 1998 roku jest szefem Mosfilmu – największego studia w Rosji, w którym powstało ponad 2500 filmów, jednego z największych koncernów filmowych w Europie.

Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu