Reklama

Morderstwo w gąszczu bzdur

Film o rzekomym zabójstwie Sikorskiego jest kuriozalny. Nie broni się ani jako alternatywna wersja historii, ani jako thriller. Brak w nim napięcia, a przede wszystkim logiki

Publikacja: 04.04.2009 01:18

Zamiast wciągającego political fiction powstał zlepek paradokumentu, rekonstrukcji zdarzeń i marnej

Zamiast wciągającego political fiction powstał zlepek paradokumentu, rekonstrukcji zdarzeń i marnej intrygi kryminalnej

Foto: ITI

W listopadzie 2008 roku przeprowadzono ekshumację zwłok generała Sikorskiego, ale naukowcy nie znaleźli śladów po kuli, uduszeniu lub truciźnie. Stwierdzili natomiast obrażenia typowe dla ofiar wypadków.

Warto pamiętać o tych twardych faktach, oglądając film Anny Jadowskiej. Reżyserka napisała scenariusz na podstawie ustaleń historyka Dariusza Baliszewskiego, który od lat lansuje tezę, że generała zamordowano. Według niego sprawcami zabójstwa byli polscy oficerowie służb specjalnych, którzy działali w porozumieniu z brytyjskimi specsłużbami. Powód? Polacy wywodzący się z dawnego obozu sanacji nie znosili generała (z wzajemnością). A Anglicy się bali, że ujawni dokumenty świadczące o zbrodni katyńskiej, co zagrozi sojuszowi aliantów z ZSRR. Oczywiście filmowcy nie muszą się trzymać naukowych ustaleń. Dlatego nic w tym złego, że Jadowska postanowiła przełożyć karkołomną tezę Baliszewskiego na język kina.

Mogło z tego powstać wciągające political fiction, które zachęcałoby do głębszego zainteresowania się tym okresem historii Polski. Niestety, powstał film dla idiotów. Pokraczny zlepek paradokumentu z rekonstrukcją zdarzeń i marnej intrygi kryminalnej.

Jest 4 lipca 1943 roku. Sikorski (Krzysztof Pieczyński) wraz z córką Zofią (Kamilla Baar) przybywa na Gibraltar. Są gośćmi brytyjskiego gubernatora Masona Macfarlane’a (Jerzy Grałek) domagającego się od generała katyńskich dokumentów.

Na Gibraltarze przebywa też kurier Jan Gralewski (Tomasz Sobczak), który – na polecenie polskiego oficera o nazwisku Biały (Łukasz Simlat) – ma ostrzec Sikorskiego przed zamachem. Generał nie wierzy Gralewskiemu. A ponieważ nie chce oddać dokumentów gubernatorowi, zostaje zamordowany wraz ze współpracownikami. Okazuje się, że na Gibralatrze przebywa też Biały, który... najpierw ruga jednego z podkomendnych, że o mało nie zdradził Gralewskiemu planów zamachu (!), a następnie sam usiłuje zabić... Gralewskiego (!).

Reklama
Reklama

Kuriozalnych scen jest więcej. Dlaczego spiskowcy oszczędzają córkę generała, skoro mogłaby ujawnić ich zbrodnię? Nie wiadomo. Czemu Polacy (!) mieliby przeszkodzić Sikorskiemu w ujawnieniu mordu w Katyniu? Nie mam pojęcia. Czemu wynajmują aktorów, by odegrali odlot delegacji Sikorskiego z Gibraltaru? Dla kogo ta maskarada, skoro na płycie lotniska są sami spiskowcy, którzy chwilę później zabijają Gralewskiego?

Do tej gmatwaniny bzdur i sprzeczności dochodzi obezwładniający chaos. Jadowska stara się opowiedzieć tę fabułę nowocześnie. Świetnie wplata materiały archiwalne. Stosuje częste przeskoki w czasie, zmienia gwałtownie plany, dzieli ekran na dwa lub trzy okienka. Ale zapomina przy tym, że najważniejszą zasadą budowania thrillera jest utrzymanie napięcia. A to można osiągnąć, pod warunkiem że klarownie prowadzi się intrygę, tworząc wyraziste dramaturgicznie sytuacje. Tylko wtedy udaje się wciągnąć publiczność w akcję. Sprawić, że śledzi się jej przebieg z zapartym tchem.

Tymczasem w przypadku „Generała – zamachu na Gibraltarze” miałem poczucie, że twórcy obrażają inteligencję widza.

[i]Masz pytanie,wyślij e-mail do autora:

[mailto=r.swiatek@rp.pl]r.swiatek@rp.pl[/mail][/i]

W listopadzie 2008 roku przeprowadzono ekshumację zwłok generała Sikorskiego, ale naukowcy nie znaleźli śladów po kuli, uduszeniu lub truciźnie. Stwierdzili natomiast obrażenia typowe dla ofiar wypadków.

Warto pamiętać o tych twardych faktach, oglądając film Anny Jadowskiej. Reżyserka napisała scenariusz na podstawie ustaleń historyka Dariusza Baliszewskiego, który od lat lansuje tezę, że generała zamordowano. Według niego sprawcami zabójstwa byli polscy oficerowie służb specjalnych, którzy działali w porozumieniu z brytyjskimi specsłużbami. Powód? Polacy wywodzący się z dawnego obozu sanacji nie znosili generała (z wzajemnością). A Anglicy się bali, że ujawni dokumenty świadczące o zbrodni katyńskiej, co zagrozi sojuszowi aliantów z ZSRR. Oczywiście filmowcy nie muszą się trzymać naukowych ustaleń. Dlatego nic w tym złego, że Jadowska postanowiła przełożyć karkołomną tezę Baliszewskiego na język kina.

Reklama
Film
BNP Paribas Nowe Horyzonty we Wrocławiu: protesty i wielkie święto kina
Film
Marcin Dorociński, przeboje z Cannes i nie tylko
Film
Stare kino jest jak dobre wino i coraz popularniejsze
Film
Gdynia 2025: Holland, Machulski, Pasikowski i Smarzowski powalczą o Złote Lwy
Film
„Follemente. W tym szaleństwie jest metoda”, czyli randka w ciemno
Reklama
Reklama