[b]Stefan Laudyn:[/b] Mam nadzieję, że nie będzie gorszy od ubiegłorocznego, zwłaszcza że co roku wyżej ustawiamy poprzeczkę. Każda kolejna edycja wymaga większej pracy zespołu. Mamy oszałamiający zestaw filmów. Kiedy widzę ich tytuły w katalogu, trudno mi uwierzyć, że udało nam się je wszystkie zdobyć. A przecież ponad 90 procent odpada w naszej selekcji.
[b]Co przesądziło, że miesiąc temu Międzynarodowa Federacja Stowarzyszeń Producentów Filmowych włączyła warszawską imprezę do prestiżowej grupy 12 najważniejszych światowych festiwali?[/b]
Porównanie WFF z najważniejszymi festiwalami na świecie uważam za mocno na wyrost. Cannes od zawsze jest dla mnie niedościgłym wzorem. Podziwiam rozmach Berlina, który jest zdecydowanie poza naszym zasięgiem.
Myślę jednak, że WMFF spełnia kryteria, do których aspiruje wiele festiwali na świecie. Prestiżu międzynarodowego nie da się kupić. Przez lata pracowaliśmy na swoją pozycję.
[b]W tym roku festiwal otwierają i zamykają polskie produkcje – animacja „Esterhazy” Izabeli Plucińskiej (wraz ze szwedzką „Metropią” nagrodzonąw Wenecji) i „Zero” Pawła Borowskiego. Czy nowe polskie kino dorównuje najciekawszym światowym osiągnięciom i może zainteresować zagranicę?[/b]