Ból nietolerancji

Z Julianne Moore o roli w "Samotnym mężczyźnie" i filmowych epizodach rozmawia Barbara Hollender

Publikacja: 11.05.2010 19:47

Julianne Moore (Charley) i Colin Firth (George Falconera) grają parę przyjaciół, którzy mogą na sieb

Julianne Moore (Charley) i Colin Firth (George Falconera) grają parę przyjaciół, którzy mogą na siebie liczyć. Film od piątku w kinach

Foto: Gutek Film

[b]Rz:[/b] W ostatnich latach powstaje coraz więcej filmów, których głównymi bohaterami są geje. Czy zmiana obyczajowa dotarła wreszcie do Hollywood?

[wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/9131,1,474162.html]Zobacz fotosy z filmu[/link] [/wyimek]

[b]Julianne Moore:[/b] Zdecydowanie tak. Szkoda tylko, że ciągle z trudem dostrzegają ją politycy. Scenę rozmowy telefonicznej, w której George dowiaduje się, że nie będzie mógł być na pogrzebie swojego partnera, nagrywaliśmy w przeddzień wyboru Baracka Obamy na prezydenta. Ale także w czasie, gdy w Kalifornii przyjęto Propozycję 8, czyli poprawkę do stanowej konstytucji, która małżeństwem określała tylko związek między mężczyzną i kobietą. Dlatego "Samotny mężczyzna" wydaje mi się ważny. Pokazuje dwóch ludzi, którzy bardzo wiele dla siebie znaczyli, spędzili razem kawał życia. Myślę, że Tom Ford zekranizował powieść Christophera Isherwooda z dużym wyczuciem.

[b]Film jest rzeczywiście świetnie zrealizowany. Aż trudno uwierzyć, że zrobił go debiutant – kreator mody, który nie skończył studiów filmowych. [/b]

"Samotny mężczyzna" to pierwszy film Toma Forda, ale czy naprawdę reżyserski debiut? Przygotowywał mnóstwo pokazów swoich kolekcji. Współpracował z choreografami, scenografami, specjalistami od oświetlenia, modelkami. Na planie nie miał najmniejszych trudności. Panuje stereotyp, że ktoś, kto żyje w świecie mody, musi być płytki i próżny. Daje się porwać blichtrowi i ślizga się po powierzchni. Tymczasem Tom jest człowiekiem myślącym i niezwykle wrażliwym. Ufam mu. Znamy się od ponad dziesięciu lat, ubierał mnie na galę oscarową w 1998 roku, gdy dostałam nominację za rolę w "Boogie Nights". Od tej pory lubimy się. A kiedy przeczytałam scenariusz "Samotnego mężczyzny", byłam zachwycona.

[b] Dlaczego? [/b]

Opowiadając o przyjaźni, kino zwykle zajmuje się relacjami dwóch mężczyzn albo dwóch kobiet. W pierwszym przypadku kończy się to najczęściej filmem gangsterskim lub dramatem, w drugim – komedią. Tymczasem znam wiele pięknych przyjaźni, które narodziły się pomiędzy mężczyzną-gejem i kobietą. Dlatego z radością zagrałam Charley. W jej relacjach z George'em jest wiele prawdy. I niejednoznaczności. Znają się od 25 lat i wiedzą, że w trudnych chwilach mogą na siebie liczyć. Czasem wielka przyjaźń zamienia się w uczucie. Między Charley i George'em nie mogło się ono spełnić.

[b] Akcja filmu toczy się w latach 60., kiedy o homoseksualizmie nie mówiło się głośno, choć zaczynało się już wyczuwać nadchodzącą rewolucję seksualną. [/b]

Gram kobietę blisko 50-letnią, która może trochę swobodniej się ubiera i słucha modnej muzyki, ale swój czas buntu przeżyła dość dawno. Podobnie jak George. Myślę, że ich historia jest dość uniwersalna, mogłaby się przydarzyć także dzisiaj.

[b] Bardzo często gra pani w filmach epizody. Czy gwieździe z pani pozycją wypada je proponować? [/b]

Oczywiście. Nie dzielę ról na duże i małe, tylko na dobre i złe, a te drobne dają czasem mnóstwo satysfakcji. Trzeba w krótkim czasie wyraziście zbudować osobowość bohatera, zainteresować widza w ciągu kilku minut. To moim zdaniem wyzwanie ciekawsze niż granie tej samej postaci przez kilka lat w soap-operze.

[i]rozmawiała Barbara Hollender[/i][ramka] [b]Recenzja [/b]

Znany kreator mody Tom Ford wybrał na swój reżyserski debiut ekranizację powieści Christophera Isherwooda. To opowieść o dniu, w którym 52-letni Brytyjczyk, profesor literatury na Uniwersytecie Kalifornijskim, postanawia popełnić samobójstwo.

Osiem miesięcy wcześniej w wypadku samochodowym zginął jego wieloletni partner Jim. Od tej pory George Falconer żyje w depresji. "Po raz pierwszy nie widzę przed sobą przyszłości" – mówi.

Jego ostatni dzień pozornie niczym nie różni się od innych. Przypadkowe spotkania i wymiany zdań, wykład na uniwersytecie o Aldousie Huxleyu. Ale profesor pedantycznie zamyka wszelkie sprawy. Wracają też do niego wspomnienia: te szczęśliwe i te traumatyczne. Jest w "Samotnym mężczyźnie" scena, której nie da się zapomnieć. Grający główną rolę Colin Firth osiągnął w niej aktorską wirtuozerię. George odbiera telefon. Głos w słuchawce informuje go, że Jim zginął w wypadku samochodowym. "Rodzina nie chciała pana zawiadamiać – słyszy – ale uznałem, że powinienem to zrobić". "Rozumiem" – mówi George. "Rodzina życzy sobie, żeby pogrzeb miał charakter prywatny". "Rozumiem" – raz jeszcze powtarza mężczyzna. Zachowuje spokój, tylko leciutko drgają mu mięśnie w kącikach ust.

Jest rok 1962. Rodzina Jima nigdy nie zaakceptowała jego związku z mężczyzną. Homoseksualizm w "zdrowym" społeczeństwie amerykańskim to temat tabu. George, choć należy do intelektualnego środowiska Los Angeles, musiał ukrywać swoje preferencje seksualne. "Samotny mężczyzna" staje się więc filmem nie tylko o bólu po stracie najbliższej osoby, lecz również o nietolerancji. George przeżywa podwójny dramat: stracił partnera i świat, który z mozołem budowali z Jimem z dala od ludzkich oczu.

Profesor ma tylko jedną oddaną przyjaciółkę Charley, też Brytyjkę, jak on połamaną przez los, zabijającą samotność alkoholem. Przez chwilę kobieta ma nadzieję, że mogą być razem. Ale to przecież niemożliwe...

Debiutujący w roli reżysera Tom Ford czasem gubi się w szczegółach, jednak "Samotny mężczyzna" jest obrazem interesującym, przypominającym, jak ważna może być w życiu każda chwila, i uzmysławiającym, że samotność daje się oswoić. Ford i jego operator Eduard Grau w przemyślany artystycznie sposób stosują kolor, rzetelnie odtwarzając klimat lat 60., świetna jest muzyka Abla Korzeniowskiego, a Colin Firth i Julianne Moore tworzą subtelne, przejmujące, oparte na półtonach kreacje. To dzięki nim ta historia wciąga i nabiera głębi.

[i]Barbara Hollender[/i]

[/ramka]

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

[b]Rz:[/b] W ostatnich latach powstaje coraz więcej filmów, których głównymi bohaterami są geje. Czy zmiana obyczajowa dotarła wreszcie do Hollywood?

[wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/9131,1,474162.html]Zobacz fotosy z filmu[/link] [/wyimek]

Pozostało 96% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu