Film Daniela Sancheza Arevala jest przekorny. Podczas gdy popkultura oraz reklama podtrzymują kult smukłych ciał i wąskich talii, hiszpański twórca opowiada o puszystych. Mógłby z nich zadrwić jak hollywoodzcy komicy, dla których nadwaga jest okazją do grubych żartów. Takie komedie mają wzięcie, czego dowodzą kasowe wyniki „Grubego i chudszego” z Eddiem Murphym lub „Agenta XXL” z Martinem Lawrencem. Jednak Arevala nie interesują gagi o grubasach puszczających wiatry przy stole. Jego słodko-cierpka opowieść pokazuje, że zbędne kilogramy to efekt skrywania problemów znacznie poważniejszych niż tusza.
Psycholog prowadzi terapię dla czterech pacjentów. Były aktor, który reklamował kiedyś środek na odchudzanie, tak przybrał na wadze, że stał się pośmiewiskiem widzów.
Dziewczyna je na potęgę, bo nie może uprawiać seksu przed ślubem ze swoim głęboko wierzącym chłopakiem. Otyły technik kryminalistyki boi się, że umrze przed pięćdziesiątką, tak jak jego ojciec i brat. A specjalistka do spraw telekomunikacji nie może przestać jeść, odkąd jej narzeczony wyjechał na rok do pracy w Stanach.
Krok po kroku poznajemy sekrety bohaterów, podczas gdy oni uświadamiają sobie, jak pełne kłamstw i sprzeczności jest ich życie.
Film zaczyna się lekko. Ujmuje swobodą w podejmowaniu tematów. Chwilami ma groteskowy rys i nastrój bezpretensjonalnej zabawy jak wczesne obrazy Almodovara. Najbardziej ekscentryczny jest pod tym względem wątek aktora – aroganckiego geja. Mężczyzna nie do końca jest pewien, jaka orientacja seksualna mu odpowiada: tyje i chudnie na przemian, jakby szukał złotego środka.