[b]Czytaj też - [link=http://www.rp.pl/artykul/9148,511910_Spadkobierca_XIX_wieku_.html]Spadkobierca XIX wieku [/link][/b]
Andrésen stał się nie tylko obiektem westchnień przedstawicieli obojga płci, ale też inspiracją dla artystów i bohaterem wielu sensacyjnych doniesień. Zainteresowanie jego osobą trwa do dziś i przybiera różne formy.
[srodtytul] Uwielbiany przez ekipę [/srodtytul]
Luchino Visconti przygotowując „Śmierć w Wenecji” długo nie mógł się zdecydować, komu powierzyć rolę Tadzia. Na początku, chcąc być wierny powieści Tomasza Manna, postanowił, że młodego, czarującego efeba zagra Polak. Poszukiwania w wielu polskich szkołach nie przyniosły jednak rezultatów. Kiedy znalazł kandydata, we włoskiej prasie pojawiły się pogłoski, że Tadzia grać będzie… dziewczyna. Visconti niczemu nie zaprzeczał i tuż przed rozpoczęciem zdjęć przedstawił wszystkim 14-letniego Szweda Björna Andrésena, którego fizys wydawała się idealna do opowiadania Manna. Rola Tadzia nie była jego filmowym debiutem. Rok wcześniej pojawił się w szwedzkiej „Historii miłości”. Wszyscy podkreślają, że na planie „Śmierci w Wenecji” stał się obiektem uwielbienia niemal całej ekipy, a reżyser wprowadzał go szybko w arkana nocnego życia.
Prasa wielokrotnie rozpisywała się na temat preferencji seksualnych Björna Andrésena. Sugerowano, że mógł być uwiedziony przez Viscontiego. On sam odrzucił sugestie, że jest gejem. Przyznał jednak, że współpraca z reżyserem bywała dla niego koszmarem. W jednym z wywiadów zwierzył się, że Visconti nie kryjący swych skłonności homoerotycznych zabierał go do klubów gejowskich i bezceremonialnie przedstawiał przyjaciołom jako swą najbardziej atrakcyjną zdobycz. Po tych praktykach Björn otrzymał sporo ofert w filmach erotycznych, a po latach – intratną propozycję zagrania homoseksualisty. Wszystkie jednak odrzucił. W filmie wystąpił jeszcze kilkakrotnie, m.in. w „Bluff Stop” (1977), „The Simple-Minded Murder” (1982), czy „Peas and Whiskers” (1986), ale w żadnym nie udało mu się powtórzyć sukcesu Tadzia.