W USA kinowa publiczność dorośleje. Według danych Motion Pictures Association of America już dzisiaj 37 proc. widzów jest powyżej czterdziestki, a analitycy są przekonani, że liczba ta będzie wzrastać.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/9146,3,603505.html]Zobacz galerię zdjęć[/link][/wyimek]
Starsi widzowie mają więcej pieniędzy, co przy rosnących cenach biletów nie jest bez znaczenia, a wychodząc wieczorem z domu, nie muszą wynajmować opiekunek do małych dzieci. Co więcej – chcąc się rozerwać, najczęściej wybierają właśnie kino, bo na nim się wychowali. Młodzi coraz częściej szukają rozrywki w Internecie. Stamtąd również ściągają filmy. Nie zawsze zresztą legalnie.
Wielkie przeboje hollywoodzkie adresowane do młodych największą widownię przyciągają w ciągu pierwszych dziesięciu dni wyświetlania. Potem ich oglądalność spada o 60 – 70 proc. Obrazy dla starszej publiczności można z dobrym efektem eksploatować przez kilka tygodni. Tak jak "To skomplikowane", "Gran Torino" czy "To nie jest kraj dla starych ludzi". Widzowie po czterdziestce nie czują presji, by obejrzeć film w pierwszy weekend. To jeszcze jeden powód, dla którego warto o starszych widzach pamiętać.
W Hollywood zawsze żartowano, że film trzeba robić tak, by zrozumiał go 14-letni średnio rozgarnięty dzieciak. Rzeczywiście, hitami stawały się zwykle opowieści o dinozaurach, piratach z Karaibów, chłopcach uczących się w szkole czarów czy herosach zbawiających świat zagrożony przez kosmitów lub szalonych dyktatorów. Na obrzeżach tego kina powstawały obrazy poważniejsze. Niektórym nawet, jak "Forrestowi Gumpowi", udawało się osiągnąć komercyjny sukces. Generalnie jednak szefowie studiów, planując potencjalne przeboje, myśleli o kinie adresowanym do młodzieży. Dzisiaj coraz częściej wychodzą naprzeciw potrzebom i gustom starszych widzów.