Tomoko Shimazaki, gitarzysta Ken Takehisa. I wreszcie Fuyuki Yamakawa, mistrz śpiewu Khoomei – odmiany Tuvan, zjawiskowy performer i szaman nagłaśniający na scenie bicie swego serca elektronicznym stetoskopem, pozwalający zapalać się i gasnąć żarówkom pulsującym w jego rytmie... To najważniejsi twórcy japońskiej awangardowej sceny przedstawieni przez Francuzów Dupire i Kuentza. Równie ważnym bohaterem filmu jest Tokio. Muzycy narzekają wprawdzie na jego dzisiejszą nijakość, ale nam trudno się z tym zgodzić. Zwłaszcza gdy kamera zabiera nas do miejsc, gdzie występują noise'owcy – sal koncertowych, obskurnych pomieszczeń, na hardcorowo wyglądające sceny i do zagraconego, niemal pustego domu, w którym wydaje się pomieszkiwać Sakamoto Hiromichi.

To muzycy, dla których „miasto-masa-maszyna" to niezbędna pożywka dla nieustannego głodu dźwięków. Tych, które można znaleźć na śmietniku lub dosłownie gdziekolwiek indziej – na pustym korytarzu lub w muzycznym studiu.

Japońscy noise'owcy uważają się za nieliczne zindywidualizowane jednostki w mentalnie zuniformizowanym i lubiącym się podporządkowywać społeczeństwie. Ten dokument to więc nie tylko frapująca muzyczna podróż, lecz także opowieść o buncie wyrażonym poprzez sztukę i windującym ją ponad niziny ogłupiającej komercji.

Francja 2009, reż. Cedric Dupire, Gaspard Kuentz