Czym OFF Plus Camera miałaby się wyróżniać na mapie polskich festiwali filmowych?
– Staramy się nie rywalizować z innymi festiwalami. Najważniejsze dla nas to robić swoje. Trzymamy się zasady pokazywania tej samej liczby filmów każdego roku. Znamy każdy prezentowany tytuł. Spędzamy z nimi czasami nawet rok i zaczynamy je promować oraz traktować jak „dzieci" (śmiech). Staramy się zapewnić publiczności łatwy dostęp do seansów i spotkań z twórcami – wszystko dzieje się w centrum miasta. Chcemy też, żeby widzowie mogli – podobnie jak w Telluride, Locarno czy Sundance – oglądać filmy w „studyjnym" klimacie, unikamy więc multipleksów.
Selekcja ponad stu festiwalowych tytułów zajmuje, jak powiedziałaś, rok. Jak się odbywa?
– Pracujemy ze stałą grupą selekcjonerów, pasjonatów kina, którym możemy zaufać. Na przykład w sekcji „From the Gut: Amerykańscy niezależni" taką osobą jest dyrektor programowy Sundance Film Festival Trevor Groth oraz jeden z programerów tego festiwalu Mike Plante. Przy sekcji „Nowe kino brytyjskie" współpracowaliśmy z ludźmi z New British Cinema Quarterly i BBC Arena. Sami także jeździmy po zagranicznych festiwalach i szukamy pereł.
Główną nagrodą – w konkursie „Wytyczanie drogi" – jest 100 tys. dolarów. To spora kwota...