Festiwal Watch docs

Watch docs - do 16 grudnia trwa jedna z największych na świecie imprez filmowych poświęconych prawom człowieka

Publikacja: 09.12.2012 15:29

watchdocs.pl

watchdocs.pl

Foto: materiały prasowe

Nazwa "Watch docs" odnosi się do terminu „watchdog", czyli pies stróżujący, którym określane są organizacje pozarządowe "patrzące  władzy na ręce".

Zobacz galerię zdjęć

Każdego roku na festiwalu organizowanym przez Helsińską Fundację Praw Człowieka, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie i Społeczny Instytut Filmowy pokazywanych jest blisko sto dokumentów, które w Polsce ogląda ponad siedemdziesiąt tysięcy widzów.

Watch docs jest najstarszym festiwalem filmów dokumentalnych w stolicy – pierwsza edycja odbyła się w 2001 roku. Obecnie ma również swoją trzydniową część w Lublinie (7-10 grudnia), a dzięki organizowanemu po zakończeniu warszawskiej części festiwalowi objazdowemu dociera do wielu innych miejsc w całej Polsce. W 2010 roku był w blisko 40 miastach.

Oprócz dokumentów, które poruszających ważne zagadnienia społeczne w ramach wydarzenia odbywają się również spotkania i dyskusje panelowe z udziałem ekspertów, obrońców praw człowieka, publicystów i polityków. W debatach organizowanych w ramach festiwalu uczestniczyli: Sergiej Kowaljow, Aleksander Milinkiewicz, Ludmila Aleksiejewa, Tadeusz Mazowiecki, Ewa Łętowska, Wiktor Osiatyński, Andrzej Rzepilński i Janina Ochojska.

Nazwa "Watch docs" odnosi się do terminu „watchdog", czyli pies stróżujący, którym określane są organizacje pozarządowe "patrzące  władzy na ręce".

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Film
„Fenicki układ” Wesa Andersona: Multimilioner walczy o przyszłość
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Film
Hermanis piętnuje źródło rosyjskiego faszyzmu u Dostojewskiego. Pisarz jako kibol
Film
Polskie dokumentalistki triumfują na Krakowskim Festiwalu Filmowym
Film
Nie żyje Loretta Swit, major "Gorące Wargi" z serialu "M*A*S*H"
Film
Cannes 2025: Złota Palma dla irańskiego dysydenta