— Stale pracowałem i nie udawało mi się wyrwać nigdzie na dwa tygodnie — mówi. — Tym bardziej cieszę się na to doświadczenie. Dziennikarze pytają, czy nie jestem przerażony, że w ciągu dziesięciu dni będę musiał obejrzeć ponad 20 filmów. Ale ja to uwielbiam. W Stanach, w ciągu tygodnia nie mam czasu na chodzenie do kina, za to w weekendy zawsze nadrabiam zaległości. Oglądam wtedy od czterech do sześciu tytułów. Tak więc dwa filmy dziennie w Cannes nie robią na mnie wrażenia.
A jak będzie oceniał konkursowe pozycje, na co będzie zwracał uwagę?
— Nie będę wyróżniał żadnego gatunku ani stylu. Dla mnie wszystkie filmy są równe — twierdzi reżyser „E.T", „Listy Schindlera" czy „Lincolna" — Kręcąc „Batmana" Christopher Nolan ma podobne intencje co Michael Haneke. Chce opowiedzieć o tym, co uważa za ważne. A mnie, jako widza, najbardziej ciekawi wszystko, czego dotąd nie widziałem. Lubię, gdy coś mnie zaskoczy, zmieni mój sposób myślenia czy postrzegania jakichś spraw.
Spielberg zapewnia, że ceni kino niezależne, coraz zresztą lepiej przyjmowane przez widzów. Rozumie, że choć publiczność stale jeszcze masowo chodzi na superprodukcje hollywoodzkie, to jednak zaczyna być zmęczona oglądaniem „stale tych samych historii". Nie jest też zachwycony nadużywaniem technologii 3D.
— To jest wyłącznie środek, na dodatek nie pasujący do wszystkiego. Kilka lat temu zdecydowałem się na cyfrową obróbkę „E.T." i to był błąd. Nie trzeba zmieniać filmów już istniejących. Więcej tego nie zrobię.