Reklama

Medicus - recenzja filmu

„Medicus" to zrobiona z rozmachem ekranizacja pseudohistorycznej powieści – pisze Marek Sadowski.

Aktualizacja: 22.04.2014 19:23 Publikacja: 22.04.2014 19:18

Ben Kingsley (z prawej), filmowy słynny perski medyk Ibn Sina, znany jako Awicenna

Ben Kingsley (z prawej), filmowy słynny perski medyk Ibn Sina, znany jako Awicenna

Foto: Monolith films

Specjalnością Noaha Gordona, sędziwego dziś amerykańskiego pisarza pochodzenia żydowskiego (rocznik 1926), są powieści historyczno-przygodowe z akcją osadzoną w średniowieczu. Wiele spośród nich stało się bestsellerami, zostały także przetłumaczone na język polski, w tym również cykl o Medicusie. A jednak żadną z książek Gordona nie zainteresował się dotychczas stale cierpiący na brak scenariuszy Hollywood.

Zobacz galerię zdjęć

Krytyka co prawda wielokrotnie wypominała pisarzowi liczne błędy faktograficzne i zbyt daleko posuniętą dowolność w opisywaniu postaci historycznych. To jednak z pewnością nie zniechęciłoby szefów wielkich amerykańskich studiów filmowych do powieści Gordona. Zapewne podstawową przyczyną może być ostentacyjne pomijanie poprawności politycznej: mało wyrafinowana pochwała nacji żydowskiej i przeciwstawienie jej fundamentalistycznym muzułmanom.

Nie przeszkodziło to natomiast producentom z Niemiec i to dzięki nim powstał „Medicus" – zrealizowane z wyjątkowym jak na Europę rozmachem wysokobudżetowe widowisko historyczne. To ekranizacja pierwszej części trylogii poświęconej lekarskiej rodzinie Cole'ów. Zrealizował ją w międzynarodowej obsadzie i w angielskiej wersji językowej Philipp Stölzl, twórca takich filmów, jak „Zakochany Goethe" czy „Wrobiony".

Akcja rozgrywa się w roku 1021 na angielskiej prowincji. Osierocony chłopiec Rob Cole zostaje pomocnikiem wędrownego balwierza parającego się również leczeniem (Stellan Skarsgard). Rob wykazuje nie tylko zapał do nauki, ale też szczególną wrażliwość pozwalającą mu intuicyjnie wyczuć, choć nie nazwać, chorobę.

Reklama
Reklama

Punktem zwrotnym w życiu chłopca stanie się spotkanie z żydowskim lekarzem, którego kunszt daleko odbiega od szalbierskich sztuczek ówczesnych medyków. Okazuje się on uczniem Ibn Siny, perskiego lekarza i filozofa (w świecie zachodnim znanego jako Awicenna i do dziś uważanego za ojca nowoczesnej medycyny). Od tej pory jedynym pragnieniem dorosłego już Roba (Tom Payne) jest wyprawa do odległego Isfahanu, gdzie ów mistrz (Ben Kingsley) pracuje i szkoli następców.

Następujące po sobie sceny ilustrują najpierw kolejne etapy niebezpiecznej wędrówki, a potem nauki w cieniu władzy potężnego szacha (Olivier Martinez). Bohater musi cały czas udawać Żyda (dokonał nawet samoobrzezania na pustyni), gdyż wyznawcy Allaha chrześcijan zabijają od razu, a żydów jeszcze tolerują.

„Medicus" to modelowy przykład filmowej epopei pseudohistorycznej. Znajdziemy tu wszystko, do czego ten gatunek nas przyzwyczaił. Walkę dobra ze złem (tym razem jest to oświecony umysł kontra religijny fundamentalizm), zakazaną miłość (Roy zakochuje się z wzajemnością w zamężnej żydówce), wojnę o władzę czy rzeź religijną. A ponieważ znaczna część zdarzeń rozgrywa się na Bliskim Wschodzie, mamy też burzę piaskową.

Postacie (z wyjątkiem balwierza) są jednak w filmowym „Medicusie" schematyczne i jednowymiarowe, a sama opowieść toczy się niespiesznie aż przez dwie i pół godziny, wymaga więc od widza dużo cierpliwości.

 

 

Reklama
Reklama
Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama