Polecam dwa takie obrazy — „Kamerdynera" Lee Danielsa oraz „Zniewolonego. 12 Years a Slave" Steve'a McQueena.
Do przeszłości, choć bliższej nam, europejskiej, wraca też Stephen Frears w „Tajemnicy Filomeny", ze znakomitą kreacją Judi Dench. A tym, którzy wolą przyglądać się współczesnemu światu, powinien spodobać się dramat Matteo Garrone „Reality" - opowieść o świecie opanowanym przez telewizyjną popkulturę.
Wyd. Kino Świat
Eugene'a Allena wynalazł dziennikarz Will Haygood, gdy po wyborze Baracka Obamy szukał Afroamerykanina, który pracował w Białym Domu i mógłby stać się bohaterem jego materiału. 89-letni wówczas Allen był lokajem w Białym Domu przez trzydzieści lat, służąc w tym czasie ośmiu kolejnym prezydentom. Opublikowany w „The Washington Post" wywiad przeczytała prezes wytwórni Sony. Tak narodził się pomysł zrobienia „Kamerdynera".
Reżyser Lee Daniels przez pryzmat losów czarnego kamerdynera opowiada o kilkudziesięciu latach historii walki Afroamerkanów o równe prawa. Zderza przy tym różne postawy. Główny bohater Cecil wierzy, uciekinier z plantacji, pierwowzór filmowego bohatera, uważa, że jako kamerdyner kolejnych prezydentów, osiągnął wielki życiowy sukces, traktuje swoją pracę jak misję. Swoim patriotyzmem zaraża jednego z synów, który jedzie walczyć do Wietnamu. Drugi o prawa kolorowych mniejszości walczy czynnie. Najpierw razem z Martinem Lutherem Kingiem, potem z Czarnymi Panterami.
Film Danielsa, twórcy „Hej, skarbie" to także opowieść o rodzinie - o relacjach ojca i syna. O konfliktach, które mogą na długie lata rozdzielić najbliższych ludzi. Znakomite kreacje tworzą Forest Whitaker i słynna dziennikarka Oprah Winfrey.