Znakomity francuski dokumentalista Gilles de Maistre od dwudziestu lat objeżdża świat z kamerą. Szczególnie wrażliwy jest na los najmłodszych. W „Pierwszym krzyku” pokazywał jak miejsce urodzenia wpisuje je w odmienne tradycje, determinując ich przyszłe życie. W cyklu „Mam 12 lat i walczę na wojnie” tworzył portrety dzieci, które historia skazała na dorosłość, walkę z bronią w ręku, zabijanie. „Widziałem ciemne strony świata, ludzi cierpiących i wykorzystywanych, ale też owładniętych nienawiścią, gotowych na wszystko, by spełnić własne wybujałe ambicje” — mówi i przyznaje, że coraz częściej szuka nadziei. W fabularnym filmie „Mia i biały lew” opowiada o dziewczynce, która na południowoafrykańskiej farmie zaprzyjaźnia się z małym lwem. Gdy jej ulubieniec podrasta, jej rodzice sprzedają go organizatorom polowań. Mia zrobi wszystko, by go uratować. Ta historia, niegłupia, mocno osadzona w społecznych realiach i południowoafrykańskiej rzeczywistości – wciąga i wzrusza. Przede wszystkim de Maistre, jak przystało dokumentaliście – zachwyca autentycznością: nic tu nie jest wygenerowane na komputerze, a mała Daniah gra z prawdziwym lwiątkiem, które na oczach widza rośnie zamieniając się w króla pustyni. A dziś reżyser idzie tą samą drogą. Pracuje już nad następnym dokumentalnym cyklem poświęconym dzieciom, które zmieniają świat na lepszy.