Do napisania scenariusza „Bikini Blue" zainspirowała podobno Jarosława Marszewskiego informacja, że w latach 50. działały dwa szpitale psychiatryczne w Wielkiej Brytanii, których pacjentami byli wyłącznie Polacy. Po II wojnie zostało tam ok. 200 tysięcy naszych rodaków. Musieli przetrawić koszmar wojny, zmierzyć się z doświadczeniem emigracji, które nigdy nie jest łatwe.
Marszewski zadebiutował w fabule filmem „Jutro będzie niebo" o przypadkowym spotkaniu 40-letniego mężczyzny, życiowego rozbitka, i 12-letniej, dziewczynki, która uciekła z domu. Na możliwość zrealizowania drugiej fabuły czekał 16 lat. Scenariusz „Bikini Blue", który wygrał konkurs Script Pro, zaczął realizować sam. Dopiero potem pomogło też Studio Zebra.
„Bikini Blue" zapowiada się interesująco. Bohater to mężczyzna na obczyźnie, który nie daje sobie rady z wojenną przeszłością i z poczuciem obcości. Choroba psychiczna trawi go od środka.
Zamknięty w szpitalu Eryk Szumski ma za sobą próbę samobójczą. Może być groźny dla otoczenia, a jednocześnie tkwi w nim tęsknota za odrobiną normalności i za kobietą, którą się kocha. Za dzieckiem i za chwilą szczęścia. Gdy jego żona Dora przyjeżdża do szpitala, Eryk decyduje się uciec. Choćby na jeden dzień.
Wszystko to brzmi dobrze. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Niekonsekwentny i niedopracowany wydaje się scenariusz, choć nagrodzony w ważnym konkursie. Sztuczna i niewiarygodna jest Dora, która podrzuca dziecko siostrze, a sukienkę zamienia na strój motocyklisty i mknie przez brytyjskie bezdroża jak easy rider. Boi się spotkania z polskim mężem, bo wie, że ona też musi zmierzyć się z jego przeszłością.