O szansach polskich firm na rynku włoskim rozmawiano w Warszawie podczas trzeciego już spotkania dotyczącego tegoż rynku w ramach 3. edycji Programu Handlu Zagranicznego.
– Z dużą ciekawością od pięciu lat obserwuję polskie firmy działające we Włoszech. I często nie doceniamy kompleksowości geograficznej Włoch, a to kraj długi, z wyspami. To wpływa negatywnie na koszty transportu. Dlatego przy stałej współpracy warto zatroszczyć się o lokalną bazę logistyczną – mówiła Monika Bańczyk, szefowa ds. biznesu międzynarodowego w banku BNL w Rzymie, będącego częścią grupy BNP Paribas. Dodatkowo, jak zauważyła, sprzedaż we Włoszech, szczególnie do sieci, opiera się na dobrze zorganizowanej siatce agentów, a znajomości i relacje osobiste często mają większe znaczenie niż przetargi.
– Warto więc pokusić się o zindywidualizowane podejście. Poza tym Włochy to kraj małych, rodzinnych firm. Duża cześć sprzedaży odbywa się właśnie przez nie i trzeba do nich dotrzeć. Trudno to zrobić samodzielnie. Znacznie łatwiej z agentem, który dobrze zna rynek – dodała.
– To rzeczywiście mocno rozdrobniony rynek z dużą liczbą firm w sektorze MŚP. Dostęp do zewnętrznej informacji jest tam ograniczony. Często chodzi o firmy z długą tradycją, ale ze względu na ich rodzinny charakter oraz lokalność trudno pozyskać o nich informacje – mówił Andrzej Osiński, prezes Bisnode.
– Warto więc szukać informacji w wywiadowni gospodarczej, w banku, ale też przez firmy z takim przedsiębiorstwem współpracujące i agentów. Nasi przedsiębiorcy są ostrożni, często nieufni i wolą najpierw pozyskać sporo informacji, a dopiero potem sprawdzić potencjalnego kontrahenta na miejscu, ograniczając w ten sposób ryzyko – wyjaśniał szef Bisnode.