Wczorajsza sesja kolejny raz pokazała, że dane na temat polskiej gospodarki są przez inwestorów ignorowane.
Kiedy GUS podał dużo gorsze od oczekiwań informacje o sprzedaży detalicznej, giełda nie zareagowała nawet kosmetycznym ruchem w dół. W lutym sprzedaż detaliczna wzrosła o 0,1 proc., podczas gdy oczekiwano 3,9 proc.
Ale gdy godzinę później na rynek praktycznie jednocześnie dotarły dwie złe informacje z zagranicy, WIG20 w kilka chwil osunął się o ponad 30 pkt (1,5 proc.).
Najpierw mieliśmy dane o zamówieniach w przemyśle w strefie euro w styczniu, które kompletnie rozjechały się z prognozami. Ale inwestorów bardziej wystraszyła informacja, że agencja Fitch obniżyła rating dla Portugalii, co tylko potwierdza, że problem peryferyjnych krajów strefy euro wciąż jest żywy. Mniejszy niż szacowano był poziom zamówień na dobra trwałe w USA, choć tu inwestorzy zadowolili się trzecim z rzędu miesiącem wzrostu zamówień.
Generalnie jednak, zważywszy na wiele negatywnych informacji, jakie napłynęły na rynek, wczorajszą korektę notowań można nazwać kosmetyczną. To wskazuje, że nastroje, nie tylko zresztą w Warszawie, wciąż są bojowe.